Wesele 23-letniej Emily Dabinett-Jones która wpłaciła już 10 tys. funtów (niemal 53 tys. zł) zaliczki wisi na włosku. Impreza miała odbyć się na greckiej wyspie Kos za pośrednictwem biura podróży TUI. Okazało się jednak, że kurort ma teraz nowego właściciela, a biura nie może się nim skontaktować. Oprócz 23-latki wesele w tym samym miejscu planowało zorganizować 40 innych par.
Emily zaczęła podejrzewać, że coś jest nie tak, gdy chciała zarezerwować pobyt dla przyjaciół w Atlantica Holiday Village, gdzie miało odbyć się ich wesele. Okazało się, że strona internetowa hotelu i jego oferta nie istnieje.
Jesteśmy zdruzgotani. Od dłuższego czasu myślimy tylko o naszym weselu. Myśl, że może do niego nie dojść łamie serce - mówi przyszła panna młoda.
23-latka postanowiła od razu skontaktować się z obiektem poprzez media społecznościowe. Jego pracownicy stwierdzili, że ich umowy biurem TUI wygasły i wszystkie rezerwacje stały się nieważne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zadzwoniliśmy do miejsca, w którym dokonaliśmy rezerwacji i powiedzieli że to nieprawda i tylko negocjują kontrakty. Wysłałam więc maila do organizatora ślubu i powiedzieli, że wrócą do nas pod koniec listopada, ale jak dotąd nie dostaliśmy żadnych informacji - mówiła Emily w rozmowie z WalesOnline.
Przedstawiciele biura TUI w rozmowie z "The Sun" tłumaczyli, że pary młode będą mogły zorganizować wesele w innym hotelu oddalonym o 10 minut od powyższego lub otrzymają zwrot pieniędzy. "Nasze zespoły obsługi klienta skontaktują się bezpośrednio w celu omówienia opcji w ciągu siedmiu dni" - przekazała rzeczniczka biura.