Od rosyjskiej napaści na Ukrainę minęły już ponad dwa lata. W tym czasie front zmieniał się nieustannie, chociaż niezmiennie od 2014 roku główne działania zbrojne toczą się w Donbasie. To właśnie one na teren zwany przez Rosjan "Doniecką Republiką Ludową" przyciągnęły chcącego walczyć z "ukraińskim nazizmem" pochodzącego z Teksasu Russella Bentley’a.
Mężczyzna miał zdecydować się na wyjazd na wojnę ze względu na problemy z prawem w swoim kraju. Skazano go za przemyt narkotyków i spędził 5 lat w więzieniu.
Amerykanin już od przyjazdu w 2014 roku zaangażował się we wspieranie rosyjskiej propagandy. Początkowo jeszcze jako żołnierz uczestniczył w grabieży ukraińskich terenów. Później zajął się promocją propagandy na swoim kanale i w lokalnych gazetach. To właśnie w nich przed kilkoma dniami pojawiła się informacja, że Amerykanin od 8 kwietnia jest poszukiwany.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Russel Bentley nie żyje? Jest pierwsza teoria
Anton Gerashchenko, ukraiński polityk, powołując się na informacje z Telegrama twierdzi, że rosyjscy żołnierze po prostu zabili amerykańskiego blogera.
64-latek najpierw miał zostać zatrzymany na początku kwietnia przez grupę wojskowych z 5. Brygady w okolicy Doniecka, a następnie skopany na śmierć przez pijanych czołgistów. Powodem miało być rzekome szpiegostwo na rzecz USA i NATO. Rosjanom nie spodobał się akcent mężczyzny.
Władze rosyjskie nie wydały żadnego komunikatu w tej sprawie, jednak niezależne media apelowały do Kremla o wyjaśnienie zaginięcia.
Bentley postanowił przyjąć obywatelstwo rosyjskie i poślubić Rosjankę.