Trzeba przyznać, że Amadeusz Roślik ma wielkie plany, co do swojej osoby. Po tym jak niedawno miał okazję walczyć z Kamilem Łaszczykiem, w maju zdecydował się na kolejne wyzwanie. Tym miał być double main event, czyli walka jedna po drugiej - najpierw Kacprem Błońskim, a później z Marcinem Dubielem.
Zobacz także: Dominika Rybak nową gwiazdą Fame MMA?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Międzygalaktyczne plany "Ferrariego"
Amadeusz Roślik już od pierwszej konferencji lekceważył swoich rywali. Opowiadał, że ci są jedynie przystankiem w jego wielkiej międzynarodowej karierze. Nawet już zapowiedział z kim niedługo chciałby się zmierzyć. Mówił m.in. o Floydzie Mayweatrze czy Jake'u Paulu.
Kacper Błoński nie ukrywał, że ten brak szacunku dodatkowo go motywuje. Nieustannie wspominał "Ferrariemu", iż jego plany mogą zostać szybko zweryfikowane, a on sam może okazać się pierwszą, zbyt trudną, przeszkodą. Roślik po tych słowach tylko się śmiał.
Zobacz także: Niesamowita walka na Fame MMA 18
Wojna na wyniszczenie
Początek walki wyglądał tak jak wyobrażał sobie Amadeusz Roślik. "Ferrari" szybko trafił Błońskiego podbródkowym, który posłał go na matę. Wydawało się, że to już koniec walki. Jednakże "Crusher" pokazał dobre umiejętności parterowe i w tej płaszczyźnie wybronił się przed kolejnymi atakami rywala.
Druga runda to już inne oblicze walki. Amadeusz Roślik już nie był tak eksplozywny i tempo starcia wyraźnie spadło. Nawet więcej, to Kacper Błoński zaczął przeważać. Jednym z ciosów nawet trafił prosto w nos "Ferrariego", co spowodowało jego kontuzję.
W ostatnim starciu obaj już zdecydowanie nie mieli sił i walczyli o przetrwanie. W jednej z prób zapaśniczych "Ferrari" wykrzesał resztki sił i obalił "Crushera". Co więcej, zasypał go gradem ciosów. Te jednak nie były w stanie zakończyć walki. Ostatecznie o wszystkim zadecydowali sędziowie. Ci jednak nie mieli żadnych wątpliwości i jednogłośnie wygrał zdecydowanie lepiej prezentujący się pod względem siły fizycznej Amadeusz Roślik.
To jednak nie koniec. Wygrana z Błońskim to zaledwie pierwsza część double main eventu. Popularny influencer po 30 minutach przerwy ma wyjść do kolejnego rywala - Marcina Dubiela.
"Zapnijcie pasy. Druga walka będzie dużo łatwiejsza" - zapowiadał Amadeusz Roślik tuż przed wyjściem do szatni.
Zobacz także: Lata treningów niewiele dały