Takich historii, jak ta 22-letniego Nepalczyka, będzie więcej i więcej w trakcie ukraińskiej wojny. Młody chłopak trafił do niewoli i miał dużo szczęścia, bo przeżył wojnę i nie zginął, jak dziesiątki jego kolegów. Jak trafił na front? Mówi, że studiował w Rosji i chciał godnie zarobić. Obiecywano mu złote góry, nawet 2000 dolarów.
Czytaj także: Żony żołnierzy mają dość. Zaczęły się aresztowania
Jak się okazało, po dwóch miesiącach służby dostał raptem 40 dolarów żołdu. I posłano go w bój niemal na pewną śmierć. Udało mu się przeżyć i może mówić o wielkim szczęściu. Nepalczyk dodał, że w armii Władimira Putina takich jak on są już setki, a dowódcy traktują ich jak typowych "mobików", czyli mięso armatnie.
Tak oto Rosjanie znaleźli "ochotników" do służby w swoim wojsku i walki w Ukrainie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem części obserwatorów, historia 22-letniego Nepalczyka, którą ten opowiedział ukraińskim żołnierzom, jest pełna kłamstw. Chłopak nie mówi po rosyjsku czy po angielsku, więc jak miałby studiować na którymś z uniwersytetów? Bardziej prawdopodobna wersja jest taka, że jest nielegalnym imigrantem.
A rosyjscy urzędnicy właśnie dzięki sprzedaży wiz studenckich zarabiają krocie, a przy okazji ściągają do kraju kolejnych nielegalnych imigrantów z całej Azji. Zapewne tak 22-latek trafił do Federacji Rosyjskiej. Miał jednak mało szczęścia, bo został złapany i groziła mu deportacja. Rosjanie zaoferowali więc służbę w armii, na co ten się zgodził.
To element szerszego planu Kremla na znalezienie żołnierzy do walki w Ukrainie.
Gdy ruszył jesienny pobór do wojska, Władimir Putin i jego ludzie za wszelką cenę chcieli uniknąć wysyłania powołań młodym Rosjanom z dużych miast. Dowódcy wpadli na "genialny" pomysł, by rekrutować do walki nielegalnych imigrantów, których w Rosji jest kilka milionów. Większość z nich to mieszkańcy krajów byłego ZSRR.
Wyjechali do Rosji, by lepiej zarabiać i ponieść poziom życia. Większość nawet nie wiedziała, że nie są mile widziani, a ludzie Putina chętnie wyślą ich na wojnę.
I tak się faktycznie stało. 22-letni Nepalczyk twierdzi, że w rosyjskiej armii są dziesiątki czy nawet setki takich jak on. Biednych, chcących zarobić, oszukanych przez władze. Rosjanie obiecywali wszak 195 000 rubli (około 2000 dolarów) miesięcznie żołdu. Do tego legalny pobyt w kraju i szansę na lepsze jutro. To były jednak tylko mrzonki.
Rosjanie stworzyli armię niewolników, bo kto do wojska nie chciał iść pod przymusem, ten miał zostać deportowany. Imigranci chwytają więc za broń, są wśród nich Nepalczcy, ale są też ochotnicy z Kuby. Władze na Kremlu jakoś zapełniły brakujące wakaty w armii, tak będzie aż do wiosny i wyborów.
A potem? Potem nowy-stary prezydent Władimir Putin ogłosi przymusową mobilizację i litości już nie będzie.