To spotkanie rozpoczęło się z godzinnym opóźnieniem. Kanadyjki nie wyjechały na lód, ponieważ ich rywalki nie przedstawiły wyników testów na koronawirusa. Zawodniczki nie chciały ryzykować ewentualnego zakażenia.
Obawy były tym większe, że sześć zawodniczek z Rosji trafiło na izolację. Ostatecznie mecz doszedł jednak do skutku, ale przeprowadzony został w kuriozalnych okolicznościach.
Zawodniczki obu drużyn grały w maseczkach ochronnych. Stwarzało to problem ekipie sędziowskiej, która z tego powodu miała utrudnione… odgwizdywanie przewinień.
Mecz w maseczkach. Kuriozum na igrzyskach
Jesteśmy sportowcami. Cokolwiek nam powiedzą, to my to zrobimy. Poproszono nas o założenie masek i zgodziliśmy się - powiedziała bramkarka Maria Sorokina w rozmowie z "Czampionat".
W trzeciej tercji mogłyśmy zdjąć maseczki, bo dotarły wyniki naszych testów - wyjaśniła.
Oddychanie w maskach jest trudne. I to gdy po prostu chodzisz. Można sobie wyobrazić, jak to jest w nich grać, gdy chcesz zaczerpnąć więcej powietrza, ale to nie wystarczy - zakończyła.
W podobnym tonie wypowiedziała się Polina Bołgariewa. Przyznała, że pojawiały się u niej zawroty głowy w trakcie meczu.
Obie drużyny miały takie same warunki. Chińskie maski są gęstsze niż nasze, w ogóle nie dostarczają tlenu. Niestety, nic nie mogłyśmy zrobić. Mecz był dla nas ważny, musiałyśmy zagrać - wyjaśniła.
Reprezentacja Kanady ostatecznie zwyciężyła. Spotkanie zakończyło się wynikiem 6:1.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.