Aż trudno uwierzyć w to, co dzieje się w Warszawie. Mieszkańcy stolicy skarżą się w sieci na ataki wron. Dochodzi do nich na Mokotowie czy też Gocławiu.
Te ptaki są straszne, ostatnio próbowały porwać mi psa. Na szczęście był za ciężki, ale z yorkiem by sobie na pewno poradziły - twierdzi jeden z mieszkańców stolicy.
Mnie ostatnio jedna zaatakowała koło sklepu na Olesińskiej. Trzy razy próbowała mnie skubnąć w głowę - dodaje kolejny internauta.
Potrafią zaatakować. Raz niemal sama nie oberwałam w głowę - czytamy w następnej relacji.
Czytaj także: Horror zamiast wakacji. Tak postępują Polacy
Wrony atakują ludzi. O co tutaj chodzi?
Mieszkańcy stolicy mają już tego dość. Chcieliby jak najszybciej pozbyć się wron. Dlaczego ptaki są tak zadziorne i napastują ludzi? Eksperci w ogóle nie są zaskoczeni takim zjawiskiem. - Wrona na pewno nie atakuje nikogo bez powodu. Do takich zdarzeń może dochodzić w maju i czerwcu, gdy małe wronięta uczą się wylatywać z gniazd - powiedział "Gazecie Wyborczej" ornitolog prof. Maciej Luniak.
Rodzice naturalnie bronią swojego terytorium, dlatego odstraszają ludzi i inne zwierzęta, które odbierają jako zagrożenie. Na pewno jednak na nikogo nie polują - dodał.
Czytaj także: IMGW bije na alarm. Naciąga wakacyjny koszmar
Wyjaśnił też, że wrony "stają się agresywne, bo być może któryś z młodych wyskoczył z gniazda zbyt szybko i nie udało mu się odlecieć, więc musi posiedzieć w miejscu jeszcze dzień lub dwa".
Wtedy rodzice pilnują tego terenu, póki młody nie nabierze sił i nie spróbuje lotu jeszcze raz - zauważył prof. Luniak.
Ptak oczywiście może nas postraszyć. Ekspert twierdzi jednak, że "prawdopodobieństwo porwania przez nią psa jest znikome". Generalnie sytuacja wkrótce powinna wrócić do normy, bo za około dwa tygodnie skończy się czas wylotu młodych z gniazd.