Największy zarzut, jaki można postawić Rafałowi B. to nieupilnowanie syna i... substancji, którymi się odurzał. Na początku tygodnia w Sądzie Rejonowym w Bolesławcu (woj. dolnośląskie) ruszył proces. Pojawili się na nim dziennikarze "Faktu".
W ciele chłopca znaleziono ślady metaamfetaminy, którą zażywał 27 kwietnia również jego ojciec. Najprawdopodobniej dziecko zażyło substancję bez jego wiedzy, a następnie utopiło się w rzece.
Gdy policjanci tego feralnego dnia przebadali Rafała B., okazało się, że jest pijany i pod wpływem metaamfetaminy. Tłumaczył, że napił się ze stresu podczas poszukiwań, wtedy też skonsumował narkotyk. Na rozprawie jednak tłumaczył się inaczej.
Wciągnęliśmy z kolegą. Potem cięliśmy drzewo, a Kacper jeździł na rowerku koło nas – powiedział na rozprawie Rafał B.
Sprzeczne zeznania rodziców
Jak możemy przeczytać na łamach "Faktu", co innego mówi pogrążona w żałobie matka chłopca.
Rafał na widzeniu w więzieniu powiedział mi, że zanim przyjechał do domu z Kacperkiem, koledzy zawołali go na kreski, które czekały przygotowane w samochodzie, tam siedział później Kacperek – mówiła łamiącym się głosem Joanna Wacyk.
Po obiedzie mężczyzna razem z synem wybrali się na działkę. O tym, że narkotyk został przez konkubenta zażyty przed obiadem kobieta dowiedziała się kilka miesięcy później.
Powiedział mi, że brał przed obiadem, dopiero 2 września, podczas widzenia w więzieniu. Mówił, że sobie dopiero przypomniał, bo powoli wraca do normalności.
Rafał B. od razu po zgłoszeniu zaginięcia trafił do więzienia. Był poszukiwany celem odbycia krótkiego wyroku za kradzieże. Grozi mu 5 lat więzienia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.