Jak podają amerykańskie media, w procederze przenoszenia dokumentów pomagało dwóch pracowników Donalda Trumpa. Wszystko odbyło się na dzień przed wizytą pracowników Departamentu Sprawiedliwości i FBI.
Czytaj także: Donald Trump nie pojawi się w sądzie. Otrzymał zakaz
W opinii śledczych takie postępowanie może być uznane za utrudnianie prowadzenia postępowania. Co ciekawe, były prezydent USA miał trzymać dokumentację w widocznym miejscu w swoim gabinecie i "pokazywać wszystko osobom postronnym".
Przypomnijmy, że Donald Trump został wezwany do sądu w maju 2022 roku. Amerykański polityk i lider Partii Republikańskiej miał polecić, aby pudła jak najszybciej zostały przeniesione z jego prywatnej posiadłości.
Linia obrony Donalda Trumpa jest całkowicie chybiona?
CNN podaje, że niedługo na jaw wyjdą dowody potwierdzające, że Trump znał procedurę odtajnienia dokumentów i był świadomy konsekwencji, które sprowadza na siebie przez trzymanie ich w swoim prywatnym biurze. Były prezydent USA twierdzi, że było inaczej.
- Miałem pełne prawo do tego na mocy ustaw o aktach prezydenckich — twierdzi Donald Trump i oficjalnie trzyma się tej linii obrony.
Ustawa o aktach prezydenckich daje mi prawo do ich odtajnienia. Zrobiłem co słuszne. Byłem tam i zabrałem to, co zabrałem. Wszystkie dokumenty nie są tajne — przekazał były prezydent Stanów Zjednoczonych.
Warto dodać, że Donald Trump powinien zdać wszystkie tajne dokumenty do Archiwum Narodowego w USA, wraz z zakończeniem przez niego kadencji. Brak spełnienia tych wytycznych może być klasyfikowana jako przestępstwo.
Sprawa ta w żadnym wypadku nie zatrzymuje jednak Trumpa w walce o fotel prezydencki. Ekscentryczny polityk i biznesmen chce ubiegać się o drugą kadencję w wyborach w 2024 roku. Ma duże szanse na zwycięstwo w prawyborach Partii Republikańskiej. Joe Biden (urzędujący prezydent) już zapowiedział, że także będzie ubiegał się o reelekcję.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.