Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Rafał Strzelec
Rafał Strzelec | 
aktualizacja 

Charków pod rosyjskim ostrzałem. Polka mówi, jak wygląda tam życie

Grażyna Sławińska do niedawna mieszkała w Charkowie. Miasto, które właśnie opuściła, jest od dwóch miesięcy pod intensywnym ostrzałem. Z północy docierają niepokojące dotyczącej ruchów armii rosyjskiej. - Ludzie są w strasznej formie psychicznej. Nie wszyscy, ale nie da się przywyknąć do tego, że twoje życie nie należy do ciebie - mówi wolontariuszka o sytuacji mieszkańców Charkowa w rozmowie z o2.pl.

Charków pod rosyjskim ostrzałem. Polka mówi, jak wygląda tam życie
Grażyna Sławińska właśnie wyjechała z Charkowa. W rozmowie z o2.pl mówi, jak miasto żyje pod rosyjskim ostrzaem (PAP, Klika w Charkowie, PAP)

Wojna to przede wszystkim cierpienie cywilów. Analizy, jak przebiega linia frontu i gdzie dochodzi do starć, to tylko wycinek rzeczywistości. Dramat w Ukrainie to coś znacznie większego. Śmierć rozgościła się tutaj na dobre. Spogląda zewsząd - z lecących po niebie rakiet, ze zrujnowanych budynków, z rozsypanych po bombardowaniu dziecięcych zabawek.

Niektórym udało się uciec. Wyjechali i nie mają zamiaru wracać. Inni wrócili i próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Są i tacy, którzy nie mają środków na wyjazd lub po prostu nie chcą się ruszać z domów. Mają tam cały dobytek i bliskich. Ukraina to ich ojczyzna.

Starsi, schorowani, biedni, osoby z niepełnosprawnością, dzieci - do tych osób dociera Grażyna Sławińska. Polska wolontariuszka z Krakowa jest w Ukrainie od dwóch lat. Mieszkała w Charkowie, ale kilka dni temu zamieściła post w mediach społecznościowych, że na jakiś czas opuszcza miasto.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Atak na pozycje Rosjan w Wołczańsku. Rosyjski Korpus Ochotniczy w akcji

Charków pod ostrzałem

Charków jest świetnym miejscem, ale zrobiło się tam mało przyjemnie. Mój blok jest ostatnim na północy miasta. Od niedzieli słyszałam pracującą artylerię. To jest moment, w którym trzeba zrobić odwrót. Obecność wśród ludzi jest bardzo ważna, natomiast każdy z nich miał możliwość podjąć własne decyzje o wyjeździe. Każdemu z moich przyjaciół mogłabym w tym pomóc, z tym że trzeba się na to zdecydować. Jeżeli ludzie na siłę nie chcą wyjechać, muszą zrozumieć, że granica narażania życia dla kogoś istnieje - mówi w rozmowie z naszym portalem Grażyna Sławińska.

Charków jest w ostatnich dniach odmieniany przez wszystkie przypadki. Niedawno armia rosyjska rozpoczęła działania w granicach obwodu charkowskiego. Chce odepchnąć ukraińskie jednostki od granicy. Częściowo już się to udało. Ludność przygranicznego Wołczańska została ewakuowana. Ukraiński MON potwierdził, że miasto zajęli Rosjanie.

Jaki mają cel? Jedni eksperci twierdzą, że najeźdźca chce stworzyć strefę buforową, by Ukraińcy nie mogli prowadzić operacji w obwodzie biełgorodzkim. Inni uważają, że Rosjanie chcą mieć Charków na wyciągnięcie ręki, by razić miasto artylerią lufową i je terroryzować. Są i tacy, którzy uważają, że Władimir Putin chciał z Charkowa uczynić stolicę Noworosji - swego rodzaju "ukraińskiego NRD" pod kontrolą Kremla. Szturm na miasto? Na ten moment nie wchodzi w grę, bo Rosjanie nie zgromadzili wystarczających sił, a za zdobytym Wołczańskiem jest Siewierski Doniec. Wzdłuż rzeki są ukraińskie pozycje obronne.

Charków jest bombardowany od początku wojny, ale ostatnie dwa miesiące są wyjątkowo intensywne. Pani Grażyna mówi nam, że "miasto żyje i pracuje normalnie", ale mieszkańcy odczuwają mocno obecną sytuację.

Mnóstwo ludzi wróciło do Charkowa. Odbudowali domy, remontowali mieszkania, znaleźli pracę. Zaczęli na nowo budować życie. Teraz znów stają przed dylematem. Mówią, że drugi raz wyjeżdżać nie będą. Nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Jest strach, w szczególności wśród mieszkańców północnych dzielnic. Ludzie stamtąd wiedzą, co to jest ostrzał artyleryjski. Przechodzić przez to raz jeszcze, jak się człowiek już raz podniósł - to jest trudne. Poza tym wojna wykańcza układ nerwowy. Ja widzę to po sobie, choć jestem w relatywnie niezłej formie - relacjonuje polska wolontariuszka.
Pani Grażyna (trzecia od lewej) w jednej z piwnic w Donbasie, w której przebywają dzieci
Pani Grażyna (trzecia od lewej) w jednej z piwnic w Donbasie, w której przebywają dzieci (Facebook, Klika w Charkowie)

- Po pierwsze, regularnie wyjeżdżam z tej wojny w inne rejony Ukrainy czy do Polski z myślą o urlopie i odpoczynku oraz zapomnieniu, co się tam dzieje. Po drugie, mam regularną opiekę psychologa, by z tymi trudnymi doświadczeniami sobie radzić. Ukraińcy nie mają ani jednego ani drugiego przywileju. Ludzie są w strasznej formie psychicznej. Nie wszyscy, ale nie da się przywyknąć do tego, że twoje życie nie należy do ciebie - podkreśla pani Grażyna.

Czytałam teraz taką książkę 'Zmieszam z węglem twoją krew'. Autor użył słów, które ze mną zostały. Pisał, że życie z rakietą nie należy do ciebie. Życie pod ostrzałem rakietowym czy artyleryjskim, gdzie w każdej chwili może coś przylecieć, gdzie tak naprawdę nie masz pewności, że ten dzień nie jest twoim ostatnim, nie należy do ciebie. W każdej chwili może przylecieć coś z nieba i przestawić twoje życie na zupełnie inną orbitę - dodaje nasza rozmówczyni.

Jeszcze dwa miesiące temu ostrzał miasta zdarzał się raz w tygodniu. Teraz to codzienność. Pani Grażyna wspomina, że niedawno poczuła uderzenie rakiety KAB. Zdawało się jej, że blok, w którym mieszka, zaraz się przewróci. W wyniku wybuchu ucierpiało kilkanaście osób.

Ludzie mają różne strategie. Niektórzy o tym rozmawiają, gadają o tym cały czas, innego tematu nie ma. Inni mają z kolei tak, że w ogóle nie rozmawiają o tym. Udają, że nic się nie dzieje - mówi Grażyna Sławińska, gdy pytamy, jak mieszkańcy Charkowa radzą sobie z w obecnej sytuacji.

Dla niej samej ucieczką jest pisanie. Planuje wydać książkę. Napisała już około miliona znaków. Próbuje wyrzucić z siebie ciężkie emocje, przelać je na papier. Drugi sposób to rozmowa z kimś, kto obecnie nie jest w Ukrainie i u kogo nasza rozmówczyni znajdzie zrozumienie. Teraz na jakiś czas opuściła Charków. - Podstawowa zasada jest taka, że dobry ratownik to żywy ratownik. Ja martwa nikomu nie pomogę - podkreśla polska wolontariuszka.

Wraca na Ukrainę mimo osobistego dramatu

Grażyna Sławińska pomagała od początku wojny, ale miała również kilkumiesięczną przerwę. Dokładnie 6 stycznia 2023 roku pojechała do Bachmutu. Chciała zostawić tam trochę jedzenia. W pewnym momencie uderzył pocisk moździerzowy. Odłamki trafiły panią Grażyną i dwie inne osoby. Kobieta straciła stopę. Uratował ją kolega, który był na miejscu. Lekarze musieli dokonać amputacji kończyny w szpitalu. Obecnie pani Grażyna porusza się z pomocą protezy. Mimo cierpienia, jakiego doznała, wróciła na Ukrainę.

Uważam, że jeżeli ktoś się nie boi, to nie powinien wyjeżdżać na wojnę. Strach jest ważnym mechanizmem, który nas broni. Jeżeli są momenty, w których przestaję sobie radzić, to należy coś zmienić, wyjechać w jakieś bezpieczne miejsce. Strach nas informuje, że czegoś jest za dużo, robi się niebezpiecznie i trzeba uważać - mówi nam wolontariuszka pytana o to, czy nie boi się, że znów dojdzie do nieszczęścia.
Pani Grażyna z Zoyą, 93-letnią kobietą, dla której zorganizowała urodziny
Pani Grażyna z Zoyą, 93-letnią kobietą, dla której zorganizowała urodziny (Facebook, Klika w Charkowie)

Dla potrzebujących w Ukrainie jest w stanie załatwić wszystko na miejscu. Czasem chodzi o zwykłe zakupy, innym razem o pomoc w ogarnięciu spraw urzędowych czy podwózkę do szpitala. Niekiedy polska wolontariuszka pomaga w mniejszych lub większych remontach zrujnowanych domów. Czasem wystarczy po prostu, że spędzi z kimś czas przy szpitalnym łóżku. Nie jest zwolenniczką masowej pomocy - woli dokładnie zbadać potrzeby i na nie odpowiedzieć. Jej podopiecznymi są osoby z niepełnosprawnościami, dzieci, seniorzy, ludzie poszkodowani w wyniku działań wojennych. Po wyjeździe z Charkowa nadal zamierza pomagać.

Jestem obecnie we wsi w obwodzie mikołajowskim. To jest zaprzyjaźnione miejsce, w którym pomagam od listopada. Przywożę tu pieniądze i razem decydujemy, na co je wydajemy. Kupiliśmy na przykład opał dla 20 rodzin na zimę. Udało się zrobić mikołajki dla wszystkich dzieci mieszkających we wsi, na Wielkanoc przywieźliśmy dla nich paczki ze słodyczami. Zakupiliśmy również materiały do odbudowy dachów dla trzech rodzin, które tutaj żyją. Wkrótce za zgromadzone pieniądze będziemy odbudowywać dom kolejnej rodzinie. Trzeba będzie wstawić okna, zrobić dach, podstawowe rzeczy, które pozwolą jakoś im funkcjonować - opisuje.
Pani Grażyna organizuje pomoc sama lub w w kooperacji z innymi wolontariuszami
Pani Grażyna organizuje pomoc sama lub w w kooperacji z innymi wolontariuszami (Facebook, Klika w Charkowie)

Środki na działalność pani Grażyny pochodzą z crowdfundingu. Każdy, kto chce ją wspomóc, może to zrobić w tym miejscu.

Rafał Strzelec, dziennikarz o2.pl

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
KOMENTARZE WYŁĄCZONE
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli i polem do dezinformacji. Dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja o2.pl
Zobacz także:
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić