Sonda Łuna-25 przez dziesięć lat była przygotowywana do misji na Księżyc. Osiem razy przekładano jej start, a nad programem Roskosmosu czuwał sam Władimir Putin, któremu zamarzył się podbój kosmosu i nowe otwarcie w wyścigu, który elektryzował świat w trakcie zimnej wojny. Tyle tylko, że rosyjskie marzenia po prostu się rozbiły.
Lądowanie na Księżycu okazało się zbyt skomplikowane dla Łuny-25, która roztrzaskała się o powierzchnię satelity i tyle ją widzieli. A miała tylko wylądować i wrócić, by potwierdzić mocarstwową pozycję Federacji Rosyjskiej. Taki kaprys miał Władimir Putin, na to dał przecież setki milionów rubli. I sukces jest. Tak uważają w Moskwie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wszystko wyjaśnił Jurij Borysow, szef Roskosmosu, czyli agencji odpowiedzialnej za misję Łuny-25 i lądowanie na Księżycu. Jak przyznał, to było bardzo trudne zadanie i choć przygotowywana latami sonda się rozbiła, to jej lot okazał się dużym osiągnięciem. Klęska? Nie ma mowy. To są wszak dla Rosjan "bezcenne doświadczenia".
Jak się okazało, sonda rozbiła się, bo jej układ napędowy podczas korekty orbity pracował przez 127 sekund zamiast planowanych 84 sekund. I to sprawiło, że maszyna nie była w stanie udanie wylądować - mówił w telewizji dyrektor rosyjskiej agencji kosmicznej Jurij Borisow. To on wyjaśnił rodakom, jak duży sukces wypracowano.
Wiedzieliśmy wszystko o pozycji statku. Jednak łączność z urządzeniem została przerwana, a próby jej przywrócenia zakończyły się niepowodzeniem - argumentował w telewizji szef Roskosmosu.
Brak łączności sprawił, że sondą nie dało się sterować w kluczowym momencie.
Jurij Borysow przyznał, że nie było łatwo otworzyć program kosmiczny na nowo, po dekadach przerwy. Z powodu przerwy trwającej 50 lat konieczne jest ponowne nauczenie się technologii i wykonanie setek prób. A i tak nikt nie daje gwarancji, że się uda, prawda? Rosjanom udało się zebrać cenną wiedzę i na pewno wyciągną wnioski...
Katastrofa Łuny-25 to pierwsza rosyjska misja księżycowa od 1976 roku, kiedy ówczesny ZSRR rywalizował z USA w wyścigu, który zasłynął jako "gwiezdne wojny". Wówczas pojazd Łuna-24 dostarczył na Ziemię próbki gruntu księżycowego, a Rosjanie mogli fetować sukces. Dziś też fetują, choć ich sonda nie wróciła.
A my i tak trzymamy kciuki za Roskosmos. Może znajdą wkrótce sposób, by na Księżyc wysłać Władimira Putina i jego ludzi? Wówczas misja z pewnością będzie udana.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.