Tusk już opuszczał mównicę po konferencji prasowej, gdy nagle usłyszał pytanie od dziennikarza TVP Info. Postanowił wrócić i na nie odpowiedzieć. - Bez TVP Info nie ma konferencji! - rzucił ironicznie były premier.
Dziennikarz zapytał Donalda Tuska o pracę jego syna w gdańskim ZTM. - Pana syn pracuje w spółce Gdańsku, w ZTM-ie, a skoro w Gdańsku rządzi Platforma, to czy to nie jest nepotyzm w pana mniemaniu? - pytał dziennikarz.
Niech pan spróbuje sam odpowiedzieć na to pytanie. Jakby pan to pytanie uzupełnił taką szczegółową informację, gdzie pracuje mój syn, z jakimi kwalifikacjami, czy to jest spółka skarbu państwa, ile zarabia, (...) żebyśmy od razu wyjaśnili, na czym polega problem. Mój syn, z wyższym wykształceniem, uniwersytet, studia na Politechnice, socjolog, 20 lat zajmuje się transportem w Gdańsku (...). Zarabia netto poniżej 3 tys. złotych miesięcznie. Chce pan to nazwać nepotyzmem? - zapytał dziennikarza TVP Info.
Tusk wściekły. Mówił o "łajdactwach" PiS-u
Były premier był wyraźnie zdenerwowany pytaniem dziennikarza. Stwierdził, że mają one służyć "przykrywaniu łajdactw" PiS-u.
Czy naprawdę myśli pan, że te łajdactwa, które się dzieją na naszych oczach, można przykryć i zmanipulować tego typu technikami dziennikarskimi? (...) Proszę zrobić uczciwy, drobiazgowy i szczegółowy materiał o tym, w jaki sposób mój syn został pracownikiem urzędu w Gdańsku. Ile zarabia, jak wyglądał egzamin, jak wyglądały bardzo wnikliwe przesłuchania, czy była jakaś konkurencja, która była poszkodwana, czy byli inni chętni na to stanowisko, jak wygląda jego dzień pracy. Niech pan zrobi taki materiał i wtedy możemy porozmawiać ponownie o tym pytaniu i o tym, czy to jest nepotyzm - grzmiał Donald Tusk.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.