Wielka polityka i związane z nią skandale nie dzieją się tylko wśród blasku fleszy w stolicy kraju. Polityczne przepychanki, bezpardonowa walka o stołki często odbywa się w samorządach tuż pod nosem mieszkańców i mieszkanek.
Przekonał się o tym boleśnie burmistrz Czarnego Dunajca Marcin Ratułowski, podczas ostatniego posiedzenia na sesji rady miasta. Jak opisuje Tygodnik Podhalański, lokalny polityk od dawna miał na pieńku z radnymi z opozycji. Jednak jednomyślność w sprawie fundamentalnych spraw dotyczących gminy zdawała się zażegnywać ten spór.
Jak pokazała czwartkowa sesja, niestety porozumienie między politykiem a radnymi nie trwało zbyt długo. Początkowo wszystko zmierzało w dobrą stronę i jak relacjonuje lokalna gazeta, spór między przewodniczącym rady Tadeuszem Czepielem, a burmistrzem wydawał się być zażegnany.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Politycy spierali się od ponad roku, a różniąca ich sprawa trafiła nawet do sądu. Teraz jednak obaj zdecydowali się zakopać wojenny topór, a Marcin Ratułowski jako pierwszy miał wyciągnąć dłoń gotową do zgody.
To porozumienie nie trwało jednak długo. Gdy radni w dalszej części obrad mieli zagłosować nad wotum zaufania do swojego burmistrza, nie udzieli go. Zamiast tego jak donosi Tygodnik Powszechny:
Podczas krótkiej przerwy w obradach na środku sali obrad pojawiła się przeznaczona dla burmistrz… taczka. Sprzęt wprowadził radny opozycji Paweł Dziubek. Później rajca zapewniał, że nie był inicjatorem akcji a jedynie wniósł taczkę bo poprosił go o to obywatel. – Radni są po to, żeby pomagać – tłumaczył.
Burmistrz nie krył rozgoryczenia. Była możliwość, żeby się prawdziwie pojednać. Nie wyszło. Miejcie się na baczności - powiedział.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.