KPRM w swoim budynku ma dwa niezależne miejsca w których można się posilić. Jeden, czyli tzw. bufet R funkcjonuje od lat, a drugi został otwarty całkiem niedawno.
Jak podaje Centrum Informacyjne Rządu w rozmowie z "Faktem", nowy lokal jest prowadzony przez firmę zewnętrzną, a drugi przez Centrum Obsługi Administracji Rządowej.
To właśnie w słynnym bufecie "R" Donald Tusk jeszcze 10 lat temu zachwalał domowe obiady.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jem w pracy obiady z kancelaryjnej kuchni od 7 lat. Są skromne, ale bardzo dobre. Domowe. Najlepsze są kotlety mielone, ziemniaki i mizeria – przytacza wypowiedź prezesa Rady Ministrów z 2014 r. dziennik "Fakt"
Czytaj także: Kupił jedzenie z Sejmu. Mina mówiła sama za siebie
Okazuje się, że po latach bywalcy rządowych stołówek mogą jednak liczyć na dużo bardziej wykwintną kuchnię. I to w cenach, o jakich zwykli obywatele i obywatelki mogą co najwyżej pomarzyć.
Przykład? Menu z goszczących polityków jadłodajni publikuje "Fakt", W nowo otwartym miejscu już za 20 złotych można zjeść burgery z kaszy z dipem koperkowym, dorsza w sosie cytrynowym czy schab po góralsku. Do tego zupa do wyboru w cenie 8 złotych.
Miejsce oferuje też odrobinę droższe dania jak kaszę pęczak z burakiem i jarmużem (22 złote) czy smażony makaron ryżowy po chińsku (24 złote). Nieco bardziej klasyczne dania znaleźć można w kultowym wśród posłów i posłanek bufecie "R".
Tu dostać można bryzol z pieczarkami, gołąbki z kaszą i grzybami w sosie czy udziec z indyka z jabłkami i żurawiną, a to wszystko za kilkanaście złotych.
Bo tym, co najbardziej zadziwia w rządowych stołówkach są ceny. Zwykły Kowalski za porcję frytek na mieście płaci tyle samo, co polityk w swojej stołówce za drugie danie.