W zeszłą środę policja aresztowała 21-letniego Yarina Sherfa po tym, jak otrzymano doniesienie o napaści seksualnej, do której doszło w hotelu w Tel Awiwie. 21-letni Izraelczyk przyznał się, że uprawiał seks z dziewczyną, ale twierdzi, że odbyło się to za jej zgodą. Dziewczyna miała mu również powiedzieć, że ma 16 lat.
Według lokalnych mediów mężczyzna został oskarżony o pobicie, duszenie i dwukrotne zgwałcenie 13-latki w jej pokoju. Śledczy twierdzą również, że 21-latek próbował nakłaniać ofiarę do spożywania z nim alkoholu i zażywania narkotyków.
Czytaj także: Koszmarny wypadek w USA. 14 osób zginęło na miejscu
Hotel, w którym miało dojść do gwałtu, jest przeznaczony dla młodych ludzi z państwowych akademików, u których potwierdzono zakażenie koronawirusem. Młodzi Izraelczycy przebywają tam na czas kwarantanny.
Mężczyźni i kobiety mieszkają w hotelu na oddzielnych piętrach i nie wolno im przebywać w jednym pokoju. Jednak jak donoszą niektóre lokalne media, hotele do odbywania kwarantanny stały się miejscami bardzo niebezpiecznymi, w których dochodzi do wykorzystywania seksualnego, spożywania alkoholu i narkotyków.
Z drżącymi nogami i złamanym sercem proszę o ukaranie tego okrutnego przestępcy. On nie powinien ujrzeć światła dziennego, bestialski człowiek, który nie kontroluje swoich popędów - mówiła zdruzgotana mama dziewczynki podczas przesłuchania online, cytowana przez "The Times of Israel".
Przedstawiciel policji Jewgienij Kapilevich powiedział, że śledczy zabezpieczyli dowody w postaci wiadomości między podejrzanym a nieletnią. - Z rozmów z ofiarą możemy dowiedzieć się, że ona nie chciała, żeby przyszedł do jej pokoju, ale on przyszedł i ją zgwałcił - powiedział Kapilevich.
Policja zabezpieczyła także nagrania z monitoringu hotelu, które być może pomogą w zebraniu dowodów w dochodzeniu. Podejrzany 21-latek pozostaje w areszcie tymczasowym na czas śledztwa.