17 marca nastąpił wybuch wulkanu na islandzkim półwyspie Reykjanes. Była to największa z czterech erupcji zarejestrowanych w tym regionie od grudnia 2023 roku. Naukowcy z programu Copernicus dokładnie śledzili chmurę dwutlenku siarki, która miała wkroczyć do Europy. I faktycznie, toksyczny obłok szybko trafił nad kontynent.
Amerykańscy naukowcy podkreślają, że poprzednie erupcje nie emitowały w dużych ilościach dwutlenku siarki i dlatego nie notowano ich w systemie. Sam dwutlenek siarki jest niebezpieczny dla zdrowia. Może na przykład obniżać ciśnienie tętnicze krwi, a także wywoływać zapalenie oskrzeli. Jest jednym z trujących składników smogu.
Według amerykańskich ekspertów, ilość dwutlenku siarki przy ostatnim wybuchu była bardzo wyraźna w obserwacjach. Rzecznik Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Maciej Karczyński podkreśla, że według dostępnych danych, chmura z Islandii zawisła nad Polską już 22 marca. Czy mamy więc powody do obaw? Sprawdziliśmy to.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podwyższone stężenie zanieczyszczeń w Polsce. Jak postępować?
Główny Inspektorat Ochrony Środowiska na bieżąco monitoruje sytuację. Rzecznik instytucji, Maciej Karczyński przekazuje, że oddziaływanie smugi toksyn nie spowodowało podwyższonych stężeń dwutlenku siarki przy powierzchni ziemi. Należy podkreślić, że aktualne prognozy nie wskazują, aby coś miało się zmienić.
Stężenie dwutlenku siarki do 28 marca ma się kształtować na niskim poziomie. Maksymalne stężenie nie przekroczy 5 µg/m3 (mikrogramy na metr sześcienny), co oznacza wynik mieszczący się w kategorii "Bardzo dobrze" polskiego indeksu jakości powietrza dla dwutlenku siarki.
Stężenia zanieczyszczeń mierzonych przez GIOŚ, w tym dwutlenku siarki, pozostawały w ostatnich dniach na niskim poziomie i nie stanowiły zagrożenia dla zdrowia ludzi. W przypadku wystąpienia w przyszłości podwyższonych stężeń zanieczyszczeń w powietrzu należy stosować się do wydawanych komunikatów, w tym powstrzymać od aktywności na zewnątrz i wietrzenia pomieszczeń - informuje Maciej Karczyński.
GIOŚ trzyma rękę na pulsie, gdyby coś miało nam zagrażać, dostaniemy ostrzeżenia.
Erupcja wulkanu na Islandii, władze szybko zaczęły działać
Islandzkie Biuro Meteorologiczne przekazało, że erupcja otworzyła prawie 3-kilometrową szczelinę w ziemi między dwiema górami, Skogfells i Hagafells. Lawa płynęła głównie na południe i południowy wschód z prędkością około 1 km na godzinę w ciągu nocy i mogła dotrzeć do oceanu - podaje "The Guardian".
Powstała też toksyczna chmura, która zaniepokoiła naukowców w całej Europie.
Jest to już czwarty wybuch wulkanu w tym rejonie od 18 grudnia ubiegłego roku. W połowie stycznia 2024 r. spływająca lawa uszkodziła drogę oraz trzy domu w Grindaviku, zaś w lutym wodociągi oraz sieci elektroenergetyczne. Po tych wydarzeniach wielu mieszkańców już do miasteczka nie powróciło. I tym razem zapewne im się nie uda.