Aplikacja Tinder jest nakładką na Facebooka. W założeniu ma ułatwić nawiązywanie kontaktów w najbliższym otoczeniu. W zależności od ustawień program wyszukuje osoby, przebywające najbliżej nas. Użytkownicy łączą się w pary na podstawie przesunięć kciukiem zdjęć na „tak” lub „nie”. W efekcie prosta forma poszukiwania nowych znajomości szybko stała się aplikacją kojarzoną z przygodnym seksem.
*Zdaniem dr Webb choroby "tinderowców" rozprzestrzeniają się bardzo szybko. * Wg. jej badań ze swędzącym problemem w okolic intymnych zmaga się już od 1 do 2 procent Brytyjczyków.
Być może ich bierność w leczeniu wynika z braku poważnych skutków zdrowotnych związanych z zakażeniem, albo… być może część osób korzysta z „internetowej diagnozy” i nie chodzi do lekarza – mówi dr Cameron Webb.
*Częste zmienianie partnerów seksualnych sprzyja wielu chorobom. *Tinder jest coraz częściej wykorzystywany w celu szybkiego znalezienia partnera, szczególnie na jedną noc. Dr Webb jednak tonuje emocje.
Nie ma dowodów na to, że wszy łonowe mogą być wskaźnikiem przenoszenia chorób drogą płciową, takich jak chlamydia – mówi.
Wyjaśnia, że wszy „nie latają, ani nie skaczą”. Przemieszczają się podczas bezpośredniego kontaktu, ale nie jest powiedziane, że musi to być kontakt seksualny.
Tinder stał się fenomenem w skali globalnej. Aplikacja powstała w Kalifornii i jest obecnie używana w 196 krajach. Dziennie odnotowuje 1,4 biliona „przesunięć” i połączenie 26 mln par – podaje gotinder.com.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.