Marcowa martwa fala uderzyła w poniedziałek w wybrzeże Portoryko. Wysoki stan pchanej wiatrem wody utrzyma się przynajmniej do środy. Żywioł łamie palmy jak zapałki, przewraca nawet betonowe ławki oraz zalewa ulice i domy. Zamknięto też historyczną drogę Paseo de la Princesa ciągnącą się wzdłuż wybrzeża. W mieście Catano fale zniszczyły terminal portowy, donosi "Washington Post". Najgorsza sytuacja jest na północy i zachodzie wyspy. Jej władze musiały ewakuować mieszkańców, zamknąć kilkanaście dróg. Nie posłano też dzieci przynajmniej do 20 szkół.
Niespokojne morze zagroziło wielu nieodpowiedzialnym turystom. Korzystając z okazji przychodzili na plaże podziwiać groźne zjawisko. Często podchodzą za blisko i wymagają pomocy ratowników. Niektórzy ignorują też zakaz poruszania się drogami wzdłuż oceanu. W mieście Loiza z zalanych na drodze PR-187 samochodów wyciągano dwie rodziny.
Agencja Associated Press podała, że tak dużych fal nie było w Portoryko od 10 lat. Są nawet większe, niż te powstałe podczas huraganu Maria. Tamten żywioł był największą klęską naturalną dla wyspy od lat 90. Wiatr o sile 250 km/h zdewastował kompletnie sieci przesyłowe.
Maria wyrządziła straty wysokości 94 mld dolarów. Portoryko jeszcze nie zdołało podnieść się po tamtym kataklizmie, a już musi zajmować się kolejnymi zniszczeniami. Ze sztormową pogodą od kilku dni muszą się też mierzyć mieszkańcy Wysp Dziewiczych oraz wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.