Eksperyment podzielono na kilka etapów. Na początku w gryzoniach wywołano coś na wzór zespołu stresu pourazowego przez włączanie prądu w podłodze ich klatek. Następnego dnia podzielono je na dwie grupy. Pierwszej dano tylko wodę, drugiej wodę zmieszaną z alkoholem. Przez kolejne dni analizowano zachowanie myszy pod wpływem prądu i dźwięków kojarzonych ze wstrząsami.
Myszy pijące alkohol co jakiś czas zastygały w bezruchu. Reagowały tak przez ponad 50 proc. czasu badania. Naukowcy zinterpretowali to jako przypominanie sobie o doświadczonych wcześniej traumatycznych momentach. Te, którym podano wodę, były o wiele bardziej ruchliwe.
Kolejne odkrycie dotyczyło kwasu glutaminowego. Na ten neuroprzekaźnik oddziaływano specjalnymi przeciwciałami. Okazało się, że dzięki temu myszy, którym podano alkohol, stały się bardziej ruchliwe. Odsetek czasu w bezruchu spadł z 50 proc. do 20 proc.
Badacze jednak ostrzegają. Zespół stresu pourazowego u człowieka jest czymś o wiele bardziej skomplikowanym niż w przypadku myszy. Dlatego zanim potencjalne lekarstwo wejdzie do sprzedaży, minie najprawdopodobniej co najmniej kilka lat. W takich przypadkach jak zawsze potwierdza się stara prawda, głosząca, że alkohol nie pomaga uciec od problemów.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.