Najbardziej zdumiewająca mogłaby być odpowiedź Kim Dzong Una. A w zasadzie jej brak. Analityk spraw międzynarodowych Isaac Stone Fish w rozmowie z amerykańskim radiem publicznym PRI (Public Radio International) powiedział, że nie wyklucza, iż USA zdecydują się na "chirurgiczny atak" na wybrane cele w Korei Północnej. Dodaje, że Donald Trump może w ten sposób szukać sukcesu, bo w kraju ubywa mu zwolenników.
Kim Dzong Un może zupełnie zignorować atak Amerykanów. Według analityka z Asian Society i byłego korespondenta "Newsweeka" w Pekinie brak reakcji jest całkiem prawdopodobny zważywszy na wydarzenia sprzed 7 lat na Półwyspie Koreańskim - pisze "USA Today".
Analityk spraw międzynarodowych przywołuje przykład z 2010 roku. Artyleria Kim Dzong Una ostrzelała wtedy południowokoreańską wyspę Yeonpyeong. Zabili dwóch żołnierzy, dwóch cywili i ranili kilkanaście osób. Siły Seulu odpowiedziały ogniem.
Zapewne po stronie Północy również zginęli ludzie. I co się wydarzyło? Nic. Oni to po prostu przemilczeli - mówi Isaac Stone Fish.
Zdaniem eksperta wojna na dużą skalę nie wybuchnie. Za to zupełnie możliwe są - prócz ograniczonych ataków sił USA - potyczki graniczne żołnierzy obu Korei. Zastrzega jednak, że być może jest nadmiernym optymistą z powodu świątecznego nastroju. Wymienia również drugi argument, dla którego raczej spokojnie patrzy na najbliższe miesiące.
Wierzę, że przeważą chłodne głowy. Wszystkie strony mają więcej do stracenia na wojnie niż na jej uniknięciu - ocenia.
Nie ma zgody wśród ekspertów co do ryzyka konfliktu zbrojnego z Koreą Północną. Według byłego dyrektora CIA Johna Brennana ryzyko konfliktu jest na poziomie 20-25 procent. Ale już były szef amerykańskiej Rady Spraw Zagranicznych szacuje ryzyko na poziomie 50 procent.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.