W ostatnich tygodniach furorę w mediach społecznościowych robiły zdjęcia, na których widać było ludzi pomagających spragnionym koalom. To, co wydawało się aktem dobroci, może się jednak okazać dla tych zwierząt śmiertelne.
Animalia Wildlife Shelter ujawniło historię małej koali o imieniu Arnie, która została uratowana z pożarów w Australii. Torbacz stracił w ogniu matkę i sam został poparzony. Znaleźli go ludzie, którzy napoili koalę wodą z butelki.
Po prostu próbowali pomóc. Nie wiedzieli, że picie w ten sposób jest dla koali niebezpieczne. Nie wiedzieli, że gdy koala podnosi głowę i pobiera zbyt dużo wody, ta może łatwo dostać się do płuc i spowodować aspiracyjne zapalenie płuc, które zwykle okazuje się śmiertelne. Tak właśnie stało się z małym Arnie - napisało schronisko.
Pomimo wysiłku wielu osób Arniego nie udało się go uratować. Schronisko postanowiło uświadomić ludzi, że w normalnych warunkach koale czerpią większość wody z liści eukaliptusa, którymi się żywią. Gdy piją, robią to z głową skierowaną w dół, pobierając językiem małe ilości wody.
Koale mogą nie mieć wystarczającej ilości płynów z powodu pożarów i ogromnej suszy. Schronisko radzi, by osoby, które chcą pomóc tym zwierzętom, postawiły miskę wody na ziemi i pozwoliły koalom pić samodzielnie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.