Szukano jej przez tydzień. 24-letnia mieszkanka New Rochelle w stanie Nowy Jork została uznana za zaginioną po tym, jak nie pojawiła się w pracy, a rodzina i znajomi nie mogli się do niej dodzwonić. Poszukiwania zakończyły się tragicznie: skrępowane ciało Valerie Reyes znaleziono w walizce w Greenwich, dzielnicy Nowego Jorku.
Cierpiała na depresję i bała się o swoje życie. Dzień przed zaginięciem Reyes zadzwoniła do swojej matki. Według relacji krewnej była bardzo przestraszona, ale nie podała żadnych konkretnych przyczyn swojego strachu. Powiedziała jedynie, że nie może zapomnieć historii zamordowanych kobiet, o których słyszała.
Boję się. Jestem paranoiczką, mamusiu. Dostaję ataków paniki. Boję się, że ktoś chce mnie zamordować - mówiła przerażona 24-latka.
Kilka dni wcześniej rozstała się z chłopakiem. Jednak zaprzeczyła, kiedy jej matka spytała, czy to były partner jest źródłem panicznego strachu. Wynajęty przez rodzinę prywatny detektyw znalazł nagranie miejskiego monitoringu, które dowodzi, że w nocy przed swoim zaginięciem 24-latka była na Manhattanie. Nie wiadomo, co Reyes robiła o drugiej w nocy w Nowym Jorku, ani gdzie później poszła.
Przyczyna śmierci nie została podana do publicznej wiadomości. Nie ogłoszono też żadnych aresztowań w tej sprawie - informuje Fox News. W śledztwo zaangażowano policję z trzech stanów. Rodzina i przyjaciele zamordowanej uczcili jej pamięć w czasie czuwania w Glen Island Park w New Rochelle.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.