Minister środowiska Michał Woś ujawnił szczegóły dotyczące pożaru. W programie Polsat News przekazał, że dotychczas spłonęło około 5 tys. 220 ha terenów Parku Narodowego. Dodał, że pozytywną informacją jest to, że nie zapaliło się torfowisko.
To jest bardzo specyficzny teren. Są tam różnego rodzaju bagna i torfowiska. Do wielu miejsc nie ma dojazdu ciężkim sprzętem. Kluczowa jest więc akcja z powietrza. W powietrzu cały czas pracuje kilkanaście maszyn z czego siedem z nich, sześć samolotów i jeden śmigłowiec, to jest flota gaśnicza Lasów Państwowych - mówił Michał Woś.
Minister dodał, że jest zbyt wcześnie na szacowanie strat. Unika także stwierdzenia, że straty środowiskowe po pożaru Biebrzańskiego Parku Narodowego są "nieodwracalne".
Zobacz także: Płonie Biebrzański Park Narodowy. Reporter WP był w centrum dowodzenia strażaków
W tej chwili jeszcze nie czas na konkretne szacunki, na razie są to pewne przymiarki. Każde zwierzę, które jest tam chronione, a przecież są to najcenniejsze gatunki przyrodnicze, zwłaszcza ptaków wodno-błotnych, są nie do odżałowania. Wielu mówi, że przyroda sobie poradzi, jesteśmy wszyscy tej dobrej myśli. Najważniejsze jest to, że nikt z ludzi nie jest poszkodowany i udało się obronić miejscowości - dodał Woś.
Niepokojące informacje przekazał za to Andrzej Grygoruk, dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego. Ujawnił, że ogień wciąż się rozprzestrzenia w północnej części parku, wzdłuż Kanału Augustowskiego i Kanału Woźnawiejskiego. Tamtejsze tereny nie są zalesione, trudno je ugasić, a w akcji przeszkadza silny wiatr, który roznosi płomienie.
Dyrektor dodał także, że prawdopodobną przyczyną pożaru mogło być podpalenia. Wcześniej w tamtych okolicach było już wiele pożarów, ale nie na taka skalę. Ten musiał się wymknąć spod kontroli.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.