*Eric nie był w stanie pomóc żonie wypchnąć auta. *Nikt z nich nie miał zasięgu w telefonie. 47-letnia Karen zdecydowała się iść do głównej drogi, by poszukać ratunku u innych kierowców albo zasięgu sieci komórkowej.
Z powodu intensywnych opadów śniegu droga została zamknięta. Telefon nie działał. Karen musiała wędrować dalej do oddalonego o 25 km wyjazdu z Parku Narodowego Wielkiego Kanionu. Jednak on także był zamknięty.
*Zrobiło się ciemno, spadła temperatura. *Skończyło się jej jedzenie. Aby przetrwać, kobieta zdecydowała się jeść gałęzie drzew i pić własny mocz, czytamy w abcnews.go.com.
Po 36 godzinach marszu dotarła do zamkniętej na sezon zimowy budki strażników. Przez wybite okno weszła do środka, a tam zasnęła ze zmęczenia.
Jej mąż już po kilku godzinach czuł, że coś jest nie tak. Po nocy spędzonej z synem w aucie zostawił chłopca wewnątrz pojazdu i sam wyruszył po pomoc. Jemu na szczęście dość szybko udało się złapać zasięg w telefonie. Sprowadził ratowników.
Cudem skończyło się tylko na odmrożeniach u obojga małżonków. Ich syn bezpiecznie doczekał pomocy w samochodzie.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.