Andrew Mulholland, młodszy brat poszkodowanego nie ma wątpliwości, że do tragedii nie doszło cudem. "Robert ma wielkie szczęście, że żyje" mówi 20-latek w rozmowie z The Sun. Rany po ciosach nożem były bardzo głębokie.
Właśnie wychodziliśmy z naszego pokoju, chcieliśmy udać się do recepcji. Wtedy pojawili się oni. Zaczęli nazywać nas "szkockimi dzi….i", wtedy rozgorzała bijatyka. Oni wyciągnęli ostrza. Mieli dwa noże.
Robert Watson został dźgnięty 6 razy. Ciosy ostrzem zadano mu w plecy, pośladki i brzuch. O mało nie doszło do uszkodzenia wątroby.
Walczyłem z jednym z nich, gdy Robert krzyknął "Andrew, zostałem ugodzony nożem". Wtedy pobiegłem po telefon i wezwałem pogotowie. Gdy wróciłem, brat leżał tak jak go zostawiłem. Pomogłem mu dostać się do pokoju. Tam zabarykadowaliśmy się do przyjazdu pogotowania.
Hiszpańska policja aresztowała jak dotąd 5 osób. O atak nożem oskarżony został 29-letni Anglik Andrew Charles Fries z Gloucester.
Zdarzenie miało miejsce o godz. 2 nad radem w niedzielę. Rodzina poszkodowanego przekazała informację, że jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, ale przez odniesione rady bardzo cierpi.
Bliscy Napastnika są w szoku. Matka oskarżonego o próbę morderstwa 29-latka określa go jako "dobrego, wesołego dzieciaka".
Opinia publiczna z Wielkiej Brytanii jest zbulwersowana zachowaniem napastników. Andrew Charles Fries raczej nie ma co liczyć na łagodny wyrok.
_Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.