Protestujący porwali burmistrz w zemście za śmierć dwóch osób. W zamieszkach przeciwko rządom Eva Moralesa zginęło dwóch mężczyzn, za co tłum protestujących obwinił rządzącą miastem Vinto Patricię Arce. Demonstranci szturmowali ratusz i siłą wywlekli z niego kobietę.
Pobili urzędniczkę i kazali jej przejść boso trasę marszu. Na oddalonym o kilka kilometrów moście Huaykuli protestujący zmusili burmistrz do uklęknięcia przy okrzykach "morderca". Wtedy obcięli kobiecie włosy i oblali ją czerwoną farbą na znak rzekomego przestępstwa. Zmusili też Arce do podpisania "rezygnacji" na kartce papieru.
Jestem w wolnym kraju i nie zamierzam się zamknąć. Jeśli chcą mnie zabić, to mnie zabiją. Dla kontynuowania zmian w tym kraju jestem gotowa umrzeć - mówiła uwięziona burmistrz do reporterów.
Jej życie jest w niebezpieczeństwie. Arce zarzekała się, że nie wysyłała policji na protestujących i żądała przedstawienia dowodów jej winy. Niektórzy demonstranci krzyczeli: "Jeśli ona chce umrzeć, to ją zabijcie", ale inni odpowiadali, że nie są mordercami.
Po godzinie burmistrz została przez wypuszczona protestujących. Policja ewakuowała burmistrz, która trafiła do szpitala - informuje boliwijska gazeta "Los Tiempos". Po porwaniu Arce demonstranci zdemolowali i podpalili ratusz, w mieście panuje kompletny chaos.
Przeciwnicy Evo Moralesa nie uznają jego wyboru na czwartą kadencję. Boliwią wstrząsają uliczne protesty od ogłoszenia oficjalnych wyników wyborów prezydenckich, według których dotychczasowy prezydent wygrał w pierwszej turze nieznaczną przewagą głosów z kandydatem opozycji. Podejrzane zachowanie komisji wyborczej i minimalna przewaga Moralesa sprawiły, że część społeczeństwa oskarża go o sfałszowanie wyborów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.