Gwałtowna burza z gradem zniszczyła cały dziób samolotu. Piloci musieli lądować awaryjnie w El Paso. Maszyna wystartowała z San Antonio i miała lądować w Phoenix. Zniszczenia były jednak zbyt poważne, by rejs mógł trwać zgodnie z planem - informuje "The Independent".
Świadkowie opowiadają, że w maszynie rozgrywały się dantejskie sceny. Pasażerowie w środku wpadli w panikę, kiedy żywioł zaatakował. Samolotem dosłownie rzucało we wszystkich kierunkach, jak na kolejce górskiej. Przedmioty latały w powietrzu, niezapięci pasażerowie także. Dzieci płakały, a dorośli krzyczeli ze strachu.
Jeden z podróżnych relacjonuje, że czym prędzej wykupił dostęp do internetu. Bał się, że nie będzie mógł już więcej porozmawiać z najbliższymi.
Nigdy nie sądziłem, że będę musiał kupować Wi-Fi na pokładzie samolotu, aby pożegnać się mamą. To był najgorszy lot w moim życiu - opowiada Jesse Esparza.
Nie tylko dziób został uszkodzony, przednie okna maszyny również. W trakcie burzy w samolot uderzał ogromny grad, seryjnie biły też pioruny. Koszmar rozpoczął się pół godziny po starcie. Na pokładzie było 130 pasażerów i pięciu członków załogi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.