Sąd postawił na swoim. Wyrok nakazujący Albertowi II przeprowadzenie testu potwierdzającego lub zaprzeczającego faktowi bycia ojcem Boël zapadł już w lutym. Były król Belgii miał na jego wykonanie trzy miesiące, które upływały w maju.
Władca przestraszył się konsekwencji. Gdyby 84-latek nie dostarczył próbki swojego DNA, zostałby tym samym automatycznie uznany za ojca 51-letniej kobiety. Przystał on na warunki sądu m.in. dlatego, że obiecane zostało mu, że wyniki badania nie zostaną ujawnione przed oficjalnym werdyktem w sprawie jego ojcostwa. Ten zostanie ogłoszony do końca 2019 roku.
Mój klient zauważył, że sąd zapowiedział, że wnioski badania DNA pozostaną ściśle poufne do czasu wydania ostatecznej decyzji sądowej - oświadczył Alain Berenboom, adwokat Alberta II.
Sprawa toczy się od wielu lat. O tym, że Albert II może mieć nieślubne dziecko, opinia publiczna dowiedziała się w 1999 roku. Sensacyjna informacja o jego ojcostwie pojawiła się w nieautoryzowanej przez belgijski dwór biografii królowej Paoli, która miała podejrzewać go o romans z baronową Sybillą de Selys Longchamps. To właśnie ona miała urodzić mu później dziecko, do którego obecnie się nie przyznaje.
Albert II miał bać się utracenia prawa do tronu. Wg biografów został on zmuszony przez swojego brata Baldwina I, który panował wtedy w Belgii, aby sprawę romansu i córki zachował w tajemnicy. Wyjawienie sekretu mogłoby skutkować utraceniem praw do objęcia korony.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.