Po trzydniowej wycieczce mieli wracać do Manchesteru. Paula i Tony Whitelaw wraz z innymi podróżnymi schodzili do autobusu, który miał ich zawieźć pod samolot linii Ryanair na krakowskim lotnisku. Kiedy na płycie pojawił się busik, tłum wyraźnie przyspieszył.
Mąż ofiary: "To był efekt domina". Kilka osób potknęło się na schodach, przewracając także innych pasażerów. W efekcie 71-letnia Paula Whitelaw spadła ze schodów, będąc zaledwie trzy stopnie powyżej gruntu. Na pomoc rzucił się mąż oraz inna podróżna.
Pasażerka, która jest pielęgniarką, zauważyła, że żona uderzyła głową o płytę lotniska i krwawi. Zadzwoniła po pogotowie - relacjonuje Tony Whitelaw.
W krakowskim szpitalu zdiagnozowano m.in. wylew krwi do mózgu. Lekarze wprowadzili 71-latkę w stan śpiączki farmakologicznej, z której pacjentka już się nie wybudziła. Whitelaw zmarła z powodu zatrzymania akcji serca trzy tygodnie później - informuje "Independent".
Dziwię się, że takie wypadki nie zdarzają się na lotniskach częściej - powiedział mąż zmarłej.
Koroner w North Staffordshire wszczął śledztwo w sprawie tej śmierci. Mąż ofiary zeznał, że Paula Whitelaw schodziła po schodach kilka kroków przed nim i nie widział upadku. Zobaczył ją dopiero na ziemi, leżącą obok trzech innych podróżnych. Nie udało się ustalić wszystkich okoliczności sprawy, a zgon został uznany za tragiczny wypadek.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.