Jak donosi agencja AFP, władze prowincji Heilongjiang, graniczącej z Rosją na północnym wschodzie kraju, oferują nawet 5 tysięcy juanów (równowartość prawie 3 tysięcy złotych) za pomoc w schwytaniu osób, które nielegalnie dostały się do Chin.
Chiny, które oficjalnie poradziły sobie z epidemią, próbują teraz odciąć się od świata. Odwołano loty międzynarodowe oraz zabroniono wjazdu obcokrajowcom - nawet jeżeli posiadali wizę na pobyt stały.
Mimo to liczba "importowanych" infekcji rośnie. 79 nowych przypadków COVID-19 stwierdzono we wtorek w samej prowincji Heilongjiang. Często są one wiązane z obecnością chińskich obywateli w Rosji. Liczba zakażeń w tym kraju rośnie. Według rosyjskiego ministerstwa zdrowia jest ich już ponad 21 tysięcy, z czego ponad 170 zakończyło się śmiercią.
Zobacz także: Odmrażanie gospodarki. Co będzie po 19 kwietnia?
Koronawirus na świecie. Chińczycy w Rosji
Pogranicze chińsko-rosyjskie jest bardzo zintegrowane. Tysiące Chińczyków pracuje na dalekim wschodzie Rosji, w syberyjskich miasteczkach, których lokalna ludność przeniosła się do europejskiej części kraju - zwłaszcza Moskwy i Petersburga. Wielu z nich zamieszkują jedną stronę granicy, a pracują po drugiej. W tej sytuacji część próbuje dostać się do kraju mimo z ominięciem kwarantanny - chociażby po to, aby wrócić do swoich rodzin.
Sprawiło to m.in., że jednym z nowych ognisk epidemii w Chinach jest graniczne miasteczko Suifenhe. Tamtejsze przejście przekracza rocznie miliony ludzi. Suifenhe, podobnie jak stolica prowincji, Harbin, wymagają obecnie aż 28-dniowej kwarantanny dla osób przyjeżdżających spoza kraju.
Rzecznik chińskiego MSZ, Zhao Lijian wezwał lokalne władze w Chinach i Rosji do wspólnego wysiłku w celu zatrzymania nielegalnych przekroczeń granicy. Według rzecznika, w Rosji może znajdować się obecnie około 100 tysięcy obywateli Chin.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.