Ponure prognozy specjalistów o lotach po pandemii koronawirusa. Linie lotnicze przygotowują się do okresu, w którym rządy zezwolą na swobodne podróżowanie, jednak wciąż obowiązywać będą surowe zasady dystansu społecznego. Wcielenie ich w życie w ciasnych samolotach nie będzie łatwe do wprowadzenia.
A koszty oczywiście poniosą pasażerowie. Według Alexandra de Juniaca, dyrektora wykonawczego Międzynarodowego Stowarzyszenia Transportu Lotniczego (IATA), linie będą musiały zmniejszyć "zagęszczenie" w samolocie poprzez "neutralizację" niektórych miejsc. Chodzi o zmniejszenie liczby pasażerów, żeby zachować między nimi większe przerwy. Niektóre miejsca siedzące zostaną "zneutralizowane", czyli nieużywane.
To kompletna zmiana modelu biznesowego linii lotniczych obsługujących samoloty krótkodystansowe - powiedział szef IATA w rozmowie z gazetą "Independent".
Zobacz też: Koronawirus nie wpływa na CPK. "Plany się nie zmieniają"
Loty samolotem po pandemii koronawirusa. Ceny wzrosną nawet o 50 procent
Prawdopodobnie rządy i międzynarodowe organizacje zażądają od linii lotniczych pozostawienia jednego miejsca wolnego w rzędzie, przy dwurzędowych samolotach krótkodystansowych. Przykładowo, do maszyny Ryanair, w której "zneutralizuje się" środkowe siedzenia, będzie mogło wejść tylko 126 osób. Zwykle takim samolotem podróżuje 189 pasażerów.
Linie już wprowadzają własne obostrzenia. Amerykańskie Alaska Airlines nie sprzedają biletów na środkowe miejsca w swoich samolotach. Oferują też bezpłatne zmiany rezerwacji lub zwrot pieniędzy klientom, którym w dniu wylotu będzie przeszkadzała zbyt mała odległość między nimi a innymi pasażerami. Z kolei chińska agencja lotnictwa cywilnego wymaga od przewoźników m.in. wyłączenia z użytku ostatniego rzędu, który ma być wykorzystany jako miejsce kwarantanny "w sytuacjach awaryjnych".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.