Izotop pochodził z rosyjskiej elektrowni. Opracowanie badań nad zjawiskiem opublikowano 29 lipca w amerykańskim piśmie naukowym "PNAS". Według ekspertów, 26 lub 27 września 2017 roku, w południowym Uralu doszło do wybuchu. Najprawdopodobniej miał on miejsce w kompleksie nuklearnym Majak.
Rosja postanowiła wszystko zataić. Po doniesieniach o możliwym wycieku rutenu, Rosjanie zaprzeczali jakiejkolwiek awarii. Obecność izotopu w atmosferze tłumaczyli spłonięciem satelity, który spowodował, że substancja dostała się do atmosfery. Eksperci twierdzą, że do wycieku doszło podczas wykonywania zamówienia dla włoskich naukowców. Według ustaleń izolowano wtedy czysty cer-144 z wypalonego paliwa jądrowego.
Wykryte stężenie rutenu nie ma i nie miało żadnego wpływu na zdrowie mieszkańców Polski – brzmiał w 2017 roku komunikat wydany przez polską Państwową Agencję Atomistyki.
Ruten-106 odnotowano też w Polsce. Jego stężenie w powietrzu wynosiło 6,4 mBq/m3. Największą jego obecność zauważono w Rumunii - 170 mBq/m3. Naukowcy uspokajają jednak, że takie ilość nie są niebezpieczne dla zdrowia człowieka. Izotop znajdował się również m. in. na terenie Niemiec i Francji.
Rosyjskie zakłady Majak należą do największych na świecie. Pracuje się w nich nad utylizacją zużytego paliwa pochodzącego z reaktorów jądrowych. Ruten powstaje z rozszczepienia jąder uranu i nie występuje naturalnie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.