Naukowiec z Australii natrafił na porzucony sprzęt koło Czarnobyla. Wykładający na Uniwersytecie w Sydney Maxwell jest archeologiem i specjalistą od promieniowania. Mężczyzna twierdzi, że w lesie nieopodal Prypeci, do której pojechał, natrafił na "istne cmentarzysko" starych i nieużywanych już maszyn. Są tam też zniszczone samochody i samoloty.
Jedno ze znalezisk w Czarnobylu jest szczególnie niebezpieczne. Za najbardziej radioaktywny Maxwell uznaje leżący fragment dźwigu. Tzw. zrywak używany był chwilę po wybuchu reaktora. Zbierano nim grafit, który emitował ogromne dawki promieniowania. Naukowiec uważa, że kontakt z maszyną może być śmiertelny.
Zrywak ten przenosił materiał z powrotem do rdzenia. Stwierdzenie, że jest wysoce radioaktywny i niebezpieczny, nie jest żadną przesadą - powiedział Rob Maxwell w rozmowie z news.com.au.
Siłę promieniowania badacz zmierzył samodzielnie. Mężczyzna twierdzi, że aby sprawdzić, ile dokładnie ono wynosi, włożył rękę do środka maszyny. Pomiarów dokonał za pomocą licznika Geigera. Według odczytu urządzenia, w jego pobliżu promieniowanie wynosi około 40 mikroSiwertów na godzinę. Dla porównania Maxwell dodał, że w Sydney zwykle wynosi ono tylko około 0,17 mikroSiwertów. Jak mówi, podczas mierzenia bał się o swoje zdrowie.
Czy się martwiłem? Oczywiście, że tak, cały czas. Przewodnik ciągle mi mówił: "Nie dotykaj go, nie dotykaj go!" Więc po prostu włożyłem bardzo szybko rękę i od razu wyjąłem - relacjonuje Maxwell pobyt w Czarnobylu.
W katastrofie w Czarnobylu zginęło 31 osób. Wyliczenia ekspertów pokazują, że kolejne tysiące mogły umrzeć z powodu nowotworów. Promieniowanie spowodowane wybuchem było co najmniej 100 razy silniejsze niż to, które odnotowano podczas zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę i Nagasaki. W 2018 roku skażone miejsce odwiedziło prawie 72 tys. turystów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.