Stolica Czech stała się sceną ogromnego protestu. Jak donoszą agencje informacyjne, w Pradze zebrało się nawet 300 tysięcy osób uzbrojonych w narodowe flagi i transparenty z antyrządowymi hasłami.
Miejsce manifestacji w Pradze nie było przypadkowe. Przeciwnicy rządu Andreja Babisa zebrali się w parku Letna w cieniu praskiego Hradu. Teren ten był miejscem masowych protestów w 1989 roku, które w konsekwencji doprowadziły do upadku komunizmu w ówczesnej Czechosłowacji. W sobotę jednak nie rocznica wydarzeń sprzed 30. lat przywiodła Czechów w to miejsce.
Uczestnicy protestów mówili, że Andrej Babis jest zagrożeniem dla demokracji i rządów prawa. Żądają, by miliarder zrzekł się swojego biznesu, w skład którego wchodzą media, zakłady chemiczne i rolnicze lub złożył rezygnację z funkcji szefa rządu. Manifestujący dodawali, że mają dosyć korupcji w Czechach, która ich zdaniem rozkwita pod rządami Andreja Babisa.
Obecny premier Czech określany jest mianem populistycznego polityka. Opozycyjne partie, które stoją za wielkim protestem w Pradze nie mają jednak dosyć siły politycznej, by doprowadzić do rzeczywistej zmiany ekipy rządzącej. Agencja Bloomberg porównuje tę sytuację do układu w polityce, jaki panuje w Polsce i na Węgrzech.
Andrej Babis jest najpopularniejszym politykiem w Czechach. Jego partia ANO notuje poparcie na poziomie 34 procent, kolejne w stawce ugrupowanie ma o połowę mniej zwolenników.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przezdziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.