Oskarżony nie przyznał się do zabójstwa. Wcześniej był karany za przestępstwa przeciwko mieniu. Na wniosek matki dziecka proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. Wyrok nie jest prawomocny.
Do tragedii doszło pod koniec 2017 r. Pod nieobecność matki, 25-latek opiekował się 2-miesięcznym synem. Wezwał karetkę pogotowia do będącego w ciężkim stanie niemowlaka. Lekarz, który przyjechał na miejsce podejrzewał, że obrażenia chłopca mogą być skutkiem pobicia.
Niemowlę najpierw trafiło do do szpitala w Ełku. Później przewieziono je na oddział intensywnej opieki medycznej w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku.
Po dwóch tygodniach walki lekarzy, dziecko zmarło. Sekcja zwłok wykazała, że chłopiec miał pękniętą czaszkę, piszczel, stłuczone płuco oraz uszkodzenie mózgu. Miało także połamanych 10 żeber - podaje PAP. Są uznał, że ojciec znęcał się na synkiem. Miał go bić, szarpać i rzucać nim.
Biegli orzekli, że niektóre urazy, jak złamane żebra, powstały wcześniej. Nawet miesiąc przed śmiercią. Mężczyzna został więc oskarżony o zabójstwo i znęcanie się nad osobą nieporadną. Nie przyznał się do winy. Utrzymywał, że kochał syna i nie mógłby zrobić mu krzywdy - powiedziała w rozmowie z portalem augustów.naszemiasto.pl Anna Wierzchowska z Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl