Dorota Szelągowska na czas izolacji wyjechała z Warszawy do domku na Warmii. Zachowuje wszelkie środki ostrożności. Nie chce też, by w czasie pandemii koronawirusa jej syn Antoni podchodził do matury, która została na razie przełożona na czerwiec.
Prowadząca program "Dorota Was urządzi" przyznała w rozmowie z magazynem "Viva!", że mogła przeżyć już zakażenie koronawirusem, ale stuprocentowej pewności nigdy nie uzyska.
Nie wiem tego na pewno. Ale na początku marca rozchorowałam się tak bardzo, jak jeszcze nigdy w życiu. Chciałabym wiedzieć, czy mój organizm jest już odporny, bo pewnie byłoby mi łatwiej to wszystko znieść. Z drugiej strony nawet jak przejdziesz koronawirusa, nie masz pewności, że nie zaatakuje drugi raz – powiedziała.
Szelągowska dodała też, że dość panicznie podchodzi do sytuacji, ale tłumaczy to stwierdzonymi zaburzeniami lękowymi.
Jestem z tych panikujących. Wszyscy przeszliśmy dobrowolną dwutygodniową kwarantannę. Od dawna noszę maseczki i zabezpieczam się, jak to tylko możliwe, bo wolę być żywą panikarą niż nieżywym wyluzowanym człowiekiem. Jest trudno, tak jak każdemu innemu, bo to jest zupełnie nienaturalna sytuacja. Ale napady paniki nie biorą się tak naprawdę z realnego zagrożenia. To jest coś, co jest w tobie. I wbrew pozorom osoby cierpiące na to w sytuacji realnego zagrożenia są dużo bardziej spokojne i działają bardziej precyzyjnie – mówiła.
Mam dzieci i muszę je chronić. Mam firmę i muszę sprawić, by ona to wszystko przetrwała. Muszę zadbać o ludzi, którzy dla mnie pracują. Oni są nie tylko moimi współpracownikami, ale też przyjaciółmi. To są poważne rzeczy, które pchają mnie do przodu. Ale nie będę narzekać na konieczność odizolowania. To trzeba zrobić i kropka – dodała.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.