Mówią na nich Klau-Kids, od slangowego "klauen", czyli kraść. Niektórzy, jak 16-letni Tunezyjczyk, to rekordziści zatrzymań. Policja łapała go 20 razy, a sędzia 20 razy go puszczał. Chłopak z trzy lata starszym kolegą pokazuje na profilu ukradzione laptopy, komórki czy nawet japoński miecz. Policjanci przyglądają się ze wściekłością.
To dla nas niepojęte, że tacy ludzie nie czekają na rozprawę w areszcie, tylko wracają na ulice - gazecie "Bild" mówi Bodo Pflazgraf, szef związku zawodowego policji w Berlinie.
Zgodnie z prawem, zeby ostrzej ich karać musimy mieć mocne dowody. A z kieszonkowcami zawsze o to trudniej - tłumaczy rzecznik berlińskiej prokuratury, Martin Steltner.
Ale to nie łagodny wymiar sprawiedliwości przeszkadza policjantom najbardziej. Boli ich kompletny brak wpływu kradzieży na proces przyznawania azylu w Niemczech. Większość młodych złodziei pochodzi z Północnej Afryki, Europy Wschodniej oraz Bałkanów. Posługują się kiloma paszportami, czasem nie mają żadnych dokumentów. Policja ma więc problem z ich formalną identyfikacją.
*Często ich rodziny starają się o azyl w Niemczech, mieszkają bez papierów i czekają na decyzję urzędników. *Pflazgraf otwarcie krytykuje fakt, że śledztwa prowadzone w sprawach kradzieży mają tylko niewielki wpływ na tę procedurę.
Przepisy pozwalają ich usunąć z Niemiec tylko w przypadku skazania na odsiadkę dłuższą niż trzy lata - zwraca uwagę "Bild".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.