Millenialsi (lub pokolenie Y) są trochę jak ptaki pod obserwacją ornitologów. *Ciągle się gdzieś analizuje ich zachowania, a wnioski próbuje opisać na ładnych wykresach. Wynika to z tego, że to właśnie oni (my!) będą w przyszłości kształtować rzeczywistość. Od tego, jak widzimy świat, zależeć będzie sposób organizacji pracy, ale także (już zależy) kształt strategii marketingowych. Ku zmartwieniu decyzyjnego dzisiaj pokolenia X od rodziców różni nas właściwie wszystko. Na dodatek wchodzenie w dorosłość w czasach kryzysu ekonomicznego spowodowało, że jesteśmy nieco bardziej sceptyczni wobec zobowiązującej konsumpcji niż ci, którzy dorastali w czasach wzrostu. Nie chcemy za wszelką cenę kupować mieszkań i samochodów, *bardziej interesuje nas rozwój osobisty i kolekcjonowanie doświadczeń. A jak zakupy, to raczej telefonów.
Osób urodzonych pomiędzy 1980 a 2000 rokiem jest w Polsce około 11 milionów. Podstawowym elementem wspólnym, który organizuje nasze doświadczenie, jest internet. Pamiętamy czasy zabaw na podwórku, skakanie w gumę i odbijanie lotki kometką, ale nasze środowisko naturalne to niewidzialna sieć i pasma światłowodów. W Polsce doświadczenie rewolucji cyfrowej nałożyło się na czas przemian ustrojowych, co sprawia, że nasze dotychczasowe życie często przypominało jazdę kolejką górską. Wszystko trzeba było zgadywać, przyszłość wróżyć z fusów i właściwie dalej nie wiadomo, o co chodzi, poza tym, że rzeczywistość dookoła pędzi bardzo szybko i trzeba za tym gorączkowo nadążać.
Starsi lubią oskarżać millenialsów o lenistwo i tak zwaną roszczeniową postawę. Za problem uchodzi niechęć do hierarchicznych stosunków pracowniczych, potrzeba poszukiwania zajęcia zgodnego z własnym systemem wartości, czy oczekiwania finansowe, jakie mamy w stosunku do pracodawców. Trudno jednak mieć pretensje do kogoś, że za młodu nasiąkł przeszczepioną prosto z USA opowieścią o własnej wyjątkowości, skoro była ona daniem serwowanym najczęściej w szkolnych sklepikach z wiedzą.
Nie wszyscy świetnie się odnaleźliśmy w dorosłości, więc jesteśmy grupą społeczną najbardziej rozczarowaną umiarkowaną polityką. Raczej nie chodzimy na marsze KOD-u, niespecjalnie się angażujemy politycznie, dbanie o własne interesy przychodzi nam z trudem. Wolimy produkować memy i angażować się społecznie punktowo, np. w zbiórki karmy dla jakiegoś szczególnie wzruszającego kotka, który przeleci nam w ciągu dnia na Facebooku. Nie znaczy to jednak, że los świata jest nam obojętny. Po prostu udzielamy się lokalnie i na mniejszą skalę niż pokolenie pierwszej „Solidarności”, które miłowało się w wielkich flashmobach, co widać zresztą do dziś na organizowanych przez nie wielkich demonstracjach ulicznych.
Zapoznając się z ładnie opracowanymi graficznie analizami pokolenia millenialsów, doszukałam się około osiemdziesięciu (często ze sobą sprzecznych) cech, którymi się ono rzekomo charakteryzuje. Ceniący wartości rodzinne, ale opóźniający jej założenie. Utrzymujący setki kontaktów społecznych, ale niezdolni do przeżywania empatii. Przedsiębiorczy i innowacyjni, ale mający gigantyczne problemy z koncentracją. Tolerancyjni i otwarci, ale podejrzliwi i pokładający wiarę w teoriach spiskowych. Światowi i zaściankowi naraz. Czego mi brakuje w tych analizach, to głosu samych zainteresowanych. Mam wrażenie, że millenialsów traktuje się nieco protekcjonalnie. Oczywiście dużo grzeczniej, gdy chce im się coś sprzedać niż wtedy, kiedy oni z własnej inicjatywy formułują swoje potrzeby na rynku pracy, czy zbierają się na odwagę do wypowiedzenia się w kwestiach światopoglądowych.
Wydaje mi się, że warto otworzyć taką minidyskusję i zapytać wybranych, acz możliwie różnorodnych, millenialsów, co oni o tym wszystkim tak naprawdę myślą. Czy podoba im się w Polsce? Jak oceniają swoje perspektywy? Co by zmienili, gdyby mogli coś zmienić? Jeśli wyjechali, to dlaczego? Jeśli przyjechali z innych krajów i planują zostać, to co ich do tego skłoniło? Czym w ogóle może być normalność w świecie po rewolucji cyfrowej i jak ją kształtować?
Będę ich o to pytała przez jakiś czas w ramach cyklu wywiadów, który postanowiłam nazwać „Dzieci Północy” w nawiązaniu do zmiany daty na nowe tysiąclecie. Serce Internetu, które pompuje o2 do całego internetowego krwiobiegu, wydaje mi się odpowiednim miejscem do ich publikacji. Może przypadkiem dowiemy się czegoś nowego o empatii. Sama jestem ciekawa wniosków.
PS. Jeśli uważacie, że warto porozmawiać z kimś konkretnym lub sami macie coś ważnego do powiedzenia, dawajcie znać. Każdy punkt widzenia jest istotny, a punktów widzenia jest dokładnie tyle, ile punktów siedzenia, czyli bardzo dużo.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Autor: Joanna Filipiak - artystka, dziennikarka, vlogerka ukrywająca się pod pseudonimem Joasia Gąska
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.