Rodzice myśleli, że dziecko zaraziło się od brata. 9-letni Josh Harber z Kent narzekał na ból głowy i ogólne osłabienie, co jego rodzina uznała za tę samą chorobę, która zaatakowała jego rodzeństwo. Następnego dnia Danielle Harber rozmawiała przez telefon z lekarzem rodzinnym, kiedy paznokcie Josha nagle stały się niebieskie. Doktor kazał matce chłopca natychmiast zadzwonić po karetkę.
W szpitalu nie wykryto niczego niepokojącego. Na pytania lekarzy o możliwe kontuzje rodzice Josha przypomnieli sobie, że ich syn poobijał się w czasie meczu piłkarskiego tydzień wcześniej. Rentgen wykrył u dziecka niegroźny uraz kręgów szyjnych i uszkodzenie mięśni szkieletowych. 9-latek został odesłany do domu, lekarze kazali mu odpoczywać.
Jednak później było tylko gorzej. Josh nie chciał jeść ani pić, następnego dnia nie mógł też stanąć na prawej nodze z powodu silnego bólu. Rodzice zawieźli go znowu do szpitala, gdzie pobrano mu krew.
O 3 nad ranem 7 lipca dostaliśmy druzgocącą wiadomość, że Josh ma ostrą postać białaczki - relacjonuje załamana matka.
9-latka przewieziono do szpitala w Londynie. Ostra białaczka szpikowa stanowi 80 proc. ostrych białaczek u dorosłych, jednak dzieci zapadają na nią niezwykle rzadko. W grupie wiekowej Josha to zaledwie 4-3 przypadki na milion. 9-latka zaatakowała wyjątkowo agresywna forma choroby. Po dwóch dniach od diagnozy Josh zmarł.
Pogrążona w żałobie rodzina chce chronić inne dzieci. Danielle Harber nawiązała kontakt z organizacjami zrzeszającymi chorych na białaczkę. Rodzina Josha we współpracy z kilkoma fundacjami zbiera środki na badania nad tą formą raka atakującą dzieci, apeluje też do władz o dofinansowanie badań nad rakiem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.