Film nawiązuje do słynnych "Hammer horrorów" tworzonych głównie w latach 50. i 60. Tak samo jak w cyklach o Draculi i Frankensteinie oglądamy tu nierealne krajobrazy spowite gęstą mgłą, malownicze ruiny, dziwaczne zamczyska i ciężkie, niepokojące chmury płynące po niskim niebie. Nic dziwnego, że obraz został nominowany do Oscara za zdjęcia, kostiumy i scenografię (zdobył go w tej ostatniej kategorii).
Warstwa fabularna uzupełnia romantyczną wizję reżysera. "Jeździec bez głowy" to adaptacja powieści XIX-wiecznego pisarza Washingtona Irvinga. Protagonistą jest Ichabold Crane (świetny Johnny Depp), nowojorski detektyw, który przybywa do małej osady Sleepy Hollow. Funkcjonariusz ma rozwikłać zagadkę tajemniczych morderstw, za którymi stoi ukrywający się w lesie jeździec bez głowy. Racjonalny Crane nie wierzy jednak w siły nadprzyrodzone Chce przekonać mieszkańców wioski, że mordercą jest zwykły człowiek, a nie upiór. Jak łatwo się domyślić, z czasem zmienia zdanie.
To, co reżyser chciał przekazać w treści, konsekwentnie realizuje też w formie. Pod koniec XX wieku, gdy kino zachłysnęło się nowymi technicznymi możliwościami, Burton przekornie unika efektów komputerowych. "Jeździec bez głowy" to film w starym, a nawet staroświeckim stylu. Nawet jeźdźca gra tutaj prawdziwy kaskader. Bezsprzeczną magię obrazu tworzą wymienione już zdjęcia, popisowe aktorstwo, widowiskowe gonitwy i walki z obowiązkowymi błyskawicami w tle, klimatyczna muzyka Danny'ego Elfmana. Ten obraz zapada w pamięć, mimo że jego głównym atutem jest zabawa formą. Za to jaka.
_Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.