Film szwedzkiego reżysera miał premierę pod koniec 2015 roku. W roku 2016 wyróżniono go podczas Europejskich Nagród Filmowych, a kilka miesięcy później został nominowany do Oscara. Zdobył też dwie nagrody publiczności - jedną podczas festiwalu "Wiosna Filmów", drugą w rodzimej Szwecji.
Tytułowy Ove jest stetryczałym 59-latkiem. Obsesyjnie pilnujący porządku, gburowaty mężczyzna początkowo nie budzi sympatii. Gdy jednak, przy pomocy zgrabnie wplecionych retrospekcji, poznajemy przyczyny jego permanentnej wrogości, nasza optyka diametralnie się zmienia. Podobnej przemiany doznaje też bohater.
Film gra na szerokiej gamie uczuć. Jest zabawny, a jednocześnie uderza w poważne tony; wzrusza, by za chwilę wzbudzić irytację. Mimo to, dzięki oszczędności środków i trudno definiowalnej autentyczności, nie odnosi się wrażenia, że "wodzi nas za emocje". Ta współczesna wersja "Opowieści wigilijnej" to lekcja empatii, którą odrabia się z przyjemnością.
Dramat Hannesa Holma to też popis realizacyjny. Zdjęcia, muzyka, aktorstwo czy nominowana do Oscara charakteryzacja - wszystko to stoi na bardzo wysokim poziomie. Ponadto reżyser udowodnił, że potrafi w niezwykle sprawny sposób poprowadzić dwutorową narrację.
"Mężczyzna imieniem Ove", HBO, 18:15
_Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.