- Wstyd taki, że aż mnie uszy palą. Ale co miałam zrobić, jak nie było co do garnka włożyć? - mówi Bożena Cybenko w rozmowie z "Faktem".
Kobieta mieszka z chorym synem i bratem. Ma 900 zł emerytury a dodatkowo wzięła kredyt, by pomóc córce. Na życie zostaje 300 złotych.
Gdy usłyszała, że na śmietniku przy jednym z supermarketów składowane jest przeterminowane jedzenie, długo się nie zastanawiała. - Ponoć dużo ludzi tam chodziło - tłumaczy.
W zeszły piątek, tuż po godzinie 22, kobieta z synem i bratem pojawili się pod śmietnikiem. Wejście do niego było jednak zamknięte na kłódkę - czytamy w dzienniku. Kobieta przyznaje, że zniszczyli kłódkę i weszli na teren. Wzięli osiem słoików śledzi, stare bułki i chleb tostowy.
Następnego dnia przyszła po nich policja. Do rodziny dotarli dzięki monitoringowi. Cała trójka usłyszała zarzuty kradzieży z włamaniem. Staną przed sądem. Jak mówi emerytka, grozi im nawet 10 lat więzienia. - To tyle co za jakiś gwałt albo pobicie - płacze.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.