Zdesperowana 65-letnia emerytka Susan Brown skoczyła do lodowatej wody Atlantyku. Chciała za wszelką cenę dotrzeć na pokład statku, bo tam prawdopodobnie był jej mąż.
Para wybrała się na długo wyczekiwaną wycieczkę na Maderę. Jednak już pierwszego dnia małżeństwo pokłóciło się tak bardzo, że zdecydowali się wrócić do domu. Staruszkowie kupili bilety powrotne, ale pani Brown nie mogła znaleźć męża na lotnisku. Kobieta przestraszyła się, że jej małżonek postanowił pojechać na wycieczkę bez niej. Wtedy zobaczyła, że statek przepływa tuż obok lotniska.
Chociaż trudno w to uwierzyć, 65-latka zdecydowała się, że dogoni statek wpław. Miała dużo szczęścia, że ta przygoda nie skończyła się dla niej tragicznie. Odnaleźli ją rybacy około 500 metrów od portu, dryfującą na małej torbie podręcznej. Kobieta spędziła prawie 4 godziny w lodowatej wodzie i z objawami hipotermii trafiła do szpitala.
*Nie wiadomo, czy pan Brown wsiadł na pokład statku. * Lokalne media donoszą, że policja będzie chciała zbadać sprawę i wyjaśnić, jak doszło do tak dziwnego incydentu.
Inną wersję zdarzenia podaje lokalny dziennik "Journal da Madeira".
Wszystko wskazuje na to, że kobieta po prostu przegapiła swój statek i postanowiła, że wróci do domu samolotem. Kapitan potwierdził, że kobieta była na pokładzie ze swoim mężem - cytuje informację Daily Mail.
Zobacz także:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.