Prypeć od lat jest miastem-widmem. Opuszczone domy, zagrzybiałe mury i puste ulice przypominają ponurą historię miasta, które wyludniło się gwałtownie po katastrofie elektrowni jądrowej w Czarnobylu 26 kwietnia 1986 roku. Puste domy jednak powoli się zapełniają.
Maria Lozbin była jedną z dziesiątek tysięcy ewakuowanych osób. Mieszkała w Prypeci z rodziną 6 lat. Uprawiała ziemię i hodowała zwierzęta. Teraz wraca, bo mówi, że nie boi się życia w mieście, mimo ryzyka napromieniowania.
Dorastaliśmy tutaj. Jeśli będę miała umrzeć, to się po prostu stanie, nieważne, czy tu jest promieniowanie. Umrę, kiedy nadejdzie czas – mówi Maria.
Maria zamieszkała w Prypeci ze swoją przybraną córką Oleksandrą. Razem stworzyły prowizoryczne muzeum z przedmiotów pozostawionych przez ewakuowanych mieszkańców.
Zdecydowałyśmy się zachować rzeczy, które opowiadają historię Czarnobyla. Mamy nadzieję, że ludzie będą wracać i żyć na tej ziemi - tłumaczy Oleksandra.
Obie kobiety twierdzą, że tam jest ich dom. Tylko tam jest tak piękna przyroda i można usłyszeć słowiki - mówią.
Przeczytaj: Coś złego dzieje się ze zwierzętami w Czarnobylu.
W wyniku katastrofy skażeniu uległ obszar sięgający prawie 150 tysięcy kilometrów kwadratowych. Przesiedlono ponad 350 tysięcy ludzi. Kilkadziesiąt osób zginęło bezpośrednio z powodu wybuchu, ale tysiące ucierpiały w wyniku promieniowania. Trudno oszacować tę liczbę, jednak według raportu Forum Czarnobylskiego około 4-5 tys. osób zmarło w wyniku nowotworu spowodowanego radioaktywnym skażeniem.
Zobacz także:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.