Mieszkańcy południowo-wschodniej Francji potrzebują pomocy. Niestety, sytuacja jest tak ciężka, że mimo starań władze nie nadążają reagować na wszystkie zgłoszenia.
Problemy Francuzów zaczęły się w czwartek 14 listopada. To właśnie wtedy doszło do wyjątkowo obfitych opadów śniegu. W konsekwencji wiele dróg stało się zupełnie nieprzejezdnych, a linie energetyczne uległy uszkodzeniom. Doszło nawet do tego, że kierowcy samochodów ciężarowych zaczęli masowo porzucać pojazdy na drogach.
Problemy z transportem dotknęły także osoby podróżujące koleją. Wystąpiła nawet konieczność udzielenia pomocy pasażerom jednego z pociągów. Zaczęły również występować poważne problemy w dostawie prądu. Ten problem dotyczy aż 300 tysięcy domów.
Strażacy byli zmuszeni ewakuować z domów aż dwadzieścioro pięcioro mieszkańców miejscowości Ardèche z departamentu Saint-Julien-en-Saint-Alban. Niestety, nie wszyscy mieli tyle szczęścia.
63-latek z Isere zginął podczas próby sprzątnięcia zwalonych pni. Mężczyzna nie zauważył, że sąsiednie drzewo zaczyna uginać się pod ciężarem śniegu, by ostatecznie zwalić się wprost na niego.
Władze rejonów dotkniętych problemami zaapelowały do mieszkańców, żeby udawali się w podróż, kiedy jest to naprawdę niezbędne. W rejonach Ardèche, Drôme, Loire i Isère tymczasowo zamknięto szkoły. Urzędnicy zapowiadają, że jest to rozwiązanie tymczasowe. Młodzież wznowi naukę, gdy tylko drogi do placówek staną się znowu bezpieczne.
Przeczytaj też:
Zima trzydziestolecia w Europie. Zaskakująca prognoza pogody na grudzień, styczeń i luty
Greta Thunberg odmawia. "Klimat nie potrzebuje nagród"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.