Świętującym sylwestra w Liverpoolu towarzyszył nie tylko huk petard i strzelających korków od szampana. Przez wiele godzin eksplodowało i dalej podsycały pożar paliwo w bakach setek samochodów. Auta w budynku przy Królewskich Dokach należą do uczestników i widzów pokazów i zawodów konnych Liverpool International Horse Show na stadionie obok.
Ogień gasiło 21 zastępów straży pożarnej. Była to jedna z najtrudniejszych akcji ubiegłego roku i długo pozostanie jedną z największych w tym. Dogaszanie 1400 wraków trwało do wczesnych godzin porannych - donosi BBC.
Wielu ludzi zamiast bawić się w sylwestra musiało szukać schronienia. Ewakuowano też w bezpieczne miejsce wszystkie konie oraz mieszkańców okolicznych budynków. Nie zagrażał im ogień, ale obawiano się gęstego toksycznego dymu. Na miejscu zjawił się specjalny oddział straży mający zabezpieczać betonową strukturę przed zawaleniem się.
Wszystkie samochody zostawione w liczącym 1600 miejsc parkingu zostały zniszczone. Wstępnie uważa się, że ogień pojawił się w jednym z pozostawionych tam aut - poinformowała policja.
Burmistrz Liverpoolu Joe Anderson oświadczył, że wszyscy uczestnicy imprezy hippicznej są bezpieczni. Nie ucierpiało też żadne zwierzę. Część zwierząt trzymano w wydzielonej przestrzeni na pierwszym piętrze parkingu. Wszystkie w porę wyprowadzono na arenę. Wiele osób zgłosiło się do organizatorów oferując miejsce dla zwierząt w swoich prywatnych stajniach. Pojawili się też ludzie gotowi odwozić poszkodowanych do domów.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.