Chodzi tu o algę zawłotnię śnieżną. Farbując śnieg, pozbawia go jednej z najistotniejszych jego właściwości – odbijania promieni słonecznych. Biały puch zabarwiony na czerwono pochłania je i topnieje. To z kolei uruchamia kolejną reakcję. W stopionej, cieplejszej już wodzie pojawia się jeszcze więcej mikrobów.
Zdaniem prof. Romana Diala z Alaska Pacific University stanowi to poważny problem. Jak twierdzi, nieujmowanie wpływu tych alg na zmianę klimatu sprawia, że znacząco niedoszacowane są trwający wzrost temperatury i podnoszenie się poziomu wody w oceanach, co zagraża milionom osób.
Biorąc pod uwagę globalny wzrost temperatury, glony najprawdopodobniej rozprzestrzenią się najszybciej na płaskich połaciach śniegu. Mowa tu zatem o Grenlandii i Antarktyce. Tymczasem są to regiony niezwykle istotne dla klimatu świata – cytuje Diala brytyjski "Daily Mail".
Czerwony śnieg to jednak nie jedyna rzecz, która martwi naukowców. Ich zdaniem istotnymi zagrożeniami są popiół ze spalanej biomasy i kurz z regionów rolniczych, które coraz częściej spotyka się na lodowcach. To może dodatkowo przyspieszyć rozwój mikrobów.
Niecodzienne zjawisko czerwonego śniegu po raz pierwszy opisał kapitan John Ross w 1818 roku. Przepływał wtedy ze swoją ekspedycją przez Przejście Północno-Zachodnie w Archipelagu Arktycznym. Odnotował, że śnieg w niektórych miejscach był tak czerwony jak wino.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.