Uzależnienie od gier wpływa na życie seksualne. Wie o tym każdy, kto wolał LAN party od randki, albo wieczór przed komputerem od filmu z dziewczyną na kanapie. Ale głowa do góry. Są też plusy.
Według nowego badania opisanego w Journal of Sexual Medicine, osoby grające w gry przynajmniej godzinę dziennie podlegają mniejszemu ryzyku przedwczesnego wytrysku - czytamy w "The Independent".
Na kim to sprawdzano? Badacze na króliki doświadczalne wybrali ok. 400 dorosłych Włochów. W grupie byli panowie między 18 a 50 rokiem życia. Niestety na tym dobre wiadomości się kończą.
Fanom grania często nie jest dane się przekonać o swojej "wyższości". Po prostu, jak zauważyli naukowcy, mają dużo mniejszy popęd seksualny. W artykule pojawia się sugestia, że to wynik stresu związanego z graniem. Prowadzić ma on do hiperprolaktynemii, a ta z kolei obniża libido.
Dwa przeciwstawne wyniki są możliwe, bo gry komputerowe wywołują dużą frajdę, a z nią nieprzerwany strumień dopaminy w mózgu. Hormon przyjemności zalewa receptory, które wolniej reagują. W ten sposób wyrabia się większa "tolerancja" na potrzebę wytrysku a jednocześnie mniejsza potrzeba stosunku - tłumaczą badacze.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.