Chwilowo urzędnicy skupiają się na edukowaniu obywateli. Władze wysp nie chcą nikogo straszyć ani stresować. Ich obowiązkiem jest jednak uczulić wszystkich, co robić na wypadek ataku. Ten bowiem wydaje się zupełnie prawdopodobny, podaje brytyjski "Independent"..
Nie możemy się doczekać uruchomienia kampanii informacyjnej, w której nauczymy wszystkich mieszkańców Hawajów tego, jak postępować w przypadku ataku – mówi Vern Miyagi z Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego (HEMA).
Szkolenie mieszkańców wyspy to nie jedyne, co trzeba przeprowadzić. Trzeba zadbać, by ludzie zrobili zapasy żywności i wody. Władze chcą też testować działanie wszystkich nowych syren. Będą się odbywały pierwszego dnia roboczego każdego nowego miesiąca.
Jeśli Kim rzeczywiście by zaatakował, Hawaje nie miałyby zbyt dużo czasu na reakcję. Wystrzelony pocisk balistyczny dotarłaby z Korei Północnej na wyspy w ciągu 20 minut. To daje mieszkańcom maksymalnie 12-15 minut na ukrycie się.
Władze Hawajów są bardzo ostrożne. "Machanie szabelką" przez Kim Dzong Una traktują bardzo poważnie.
Nie znamy możliwości oraz intencji północnokoreańskiego rządu. Istnieją dowody, że budują pociski balistyczne, które pewnego dnia mogłyby dosięgnąć naszego stanu – mówi Miyagi
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.