W jeziorze znajdują się setki ludzkich szkieletów – stąd nazwa. Na niektórych z nich nadal widnieją fragmenty ciała. Do tej pory naukowcy spekulowali, że wszystkie osoby, których szczątki leżą w jeziorze w Himalajach, zginęły w wyniku niesprecyzowanej katastrofy, która miała mieć miejsce ponad tysiąc lat temu.
Teraz to wszystko jest może jeszcze bardziej tajemnicze niż kiedykolwiek – powiedział po przeprowadzeniu nowego badania DNA jeden z jego autorów - David Reich, genetyk z Uniwersytetu Harvarda.
Nie wszyscy zginęli jednocześnie. Taki wniosek, dezawuujący poprzednie teorie, płynie z badania, które opublikowano we wtorek w czasopiśmie "Nature Communications". Naukowcy doszli do niego po zbadaniu DNA 38 osób – 23 mężczyzn i 15 kobiet, które pogrzebały Himalaje.
Naukowcy zostali zbici z tropu. Ustalili, że 23 z tych osób, żyjących na terenach dzisiejszej Azji Południowej, wylądowały w jeziorze pomiędzy VII a X stuleciem – ale nie jednocześnie. Przedstawiciele dwóch innych grup genetycznych mieli trafić do jeziora pomiędzy wiekiem XVII a XX. To przeczy wcześniejszym hipotezom o pojedynczym katastrofalnym zdarzeniu, które zabiło wszystkich naraz.
Jak więc zginęli ci wszyscy ludzie? Tego naukowcy nie wiedzą. Spekulują, że do zgonów mogło się przyczynić wysokie położone "Jeziora Szkieletów". Roopkund znajduje się na wysokości 5020 m n.p.m., w Himalajach. Jedna z hipotez mówi, że ofiary uczestniczyły pielgrzymkach przechodzących w pobliżu jeziora. Szacuje się, że w sumie w "Jeziorze Szkieletów" mogą leżeć szczątki nawet 500 osób.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.