Chłopiec chciał się pobawić z psami. Na rękę założył skarpetkę i przełożył ją przez płot odgradzający jego podwórko od podwórka sąsiada, na którym znajdowały się dwa psy. Jeden z nich, wabiący się Bear, mocno wtedy ugryzł chłopca.
Dziecko straciło dłoń i część przedramienia. Jessica Nusz, przyjaciółka opiekuna psów, stwierdziła, że Bear wziął ubraną w skarpetkę rękę chłopca za zabawkę.
Ugryzł za mocno, nie zauważył, że po drugiej stronie płotu znajdowało się dziecko - napisała Nusz w serwisie, gdzie można podpisać petycję ws. obrony życia psów.
W chwili zdarzenia ojciec chłopca był w domu. Gdy się dowiedział, co się stało, zadzwonił na policję. W rozmowie z dyspozytorem stwierdził, że ręka jego syna została całkowicie wyrwana. Po przyjeździe funkcjonariusze zobaczyli ojca próbującego uspokoić syna i zatrzymać krwawienie.
Pomimo poważnych obrażeń chłopiec dzielnie się trzymał. Z podwórka przetransportowano go helikopterem do szpitala w Salt Lake City.
Był bardzo dzielnym małym chłopcem, nawet nie płakał. W helikopterze nie uronił ani jednej łzy - powiedział Jason Cook z policji w Layton.
Psy przebywają teraz na obserwacji. Ich opiekun jest zszokowany. Zapewnia, że Bear i Polar, jak wabi się drugi z nich, nigdy nie były agresywne. Nusz ma nadzieję, że uda się je ocalić.
Nie zasługują na śmierć z powodu tego dziwacznego wypadku - stwierdziła.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.